Biegłam już 2 tydzień, jednak wciąż nie traciłam nadziei na odnalezienie brata. Jedyne o czym marzyłam to znów spojrzeć w jego piękne, bystre oczy i wyznać mu jak bardzo za nim tęskniłam. Mimo, iż to co zrobił był straszne, to i tak uparcie trwałam w przekonaniu, że ta kara była zbyt dotkliwa. Tyle myśli przebiegało po mojej głowie. A co jeśli go nie odnajdę? Karciłam się za tę myśl, jednak nie mogłam uznać jej za niemożliwą. Wierzyłam, że brat się zmienił i stał się bardziej odpowiedzialny. Nie wiedziałam jeszcze czy zabrać go do domu, czy tułać po świecie za nim. To nie istotne! Pragnęłam być tylko z nim. Moje rozmyślania przerwał szmer jeziora. Postanowiłam zwolnić i odpocząć. Usiadłam przy brzegu jeziora i zaczęłam podziwiać krajobraz. Szum drzew, pomruk jeziora działały kojąco na moje nieco zszargane nerwy.
- Gdzie jesteś braciszku? - szepnęłam, a po moim policzku spłynęła łza. Jedna, samotna łza. Szybko starłam ją łapą, nie pozwalając na ani chwilę słabości. Zaczynało już zmierzchać więc postanowiłam znaleźć schronienie przed nocą. Natrafiłam wzrokiem na małą jaskinię. Pomimo mojej sympatii do nocy, tym razem postanowiłam spędzić ją w grocie. Perspektywa spędzenia nocy pod osłoną nieba była kusząca, jednakże tym razem jakaś niespotykana siła ciągnęła mnie do jaskini. Niepewnie wkroczyłam do mojej aktualnej sypialni, a to co tam zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nogi ugięły się pode mną a oczy zaszkliły się łzami. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie mogłam wydusić z siebie choć słowa. Na środku jaskini stał mój brat, razem z obcą dla mnie waderą. Widząc mnie był tak samo zszokowany jak ja.
- Braciszku... - wyszeptałam słabo, po czym rzuciłam się prosto w ramiona Soula.
Soul?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz