Poszłam na granice watahy na patrol. No nudzi mi się, to co innego robić? Mimo, że nie mamy raczej wrogów, to na patrol mogę wyjść. Może nawet sobie coś upoluję? Ale lepiej nie próbuję, bo jeszcze przemknie mi jakieś niebezpieczeństwo i będzie na mnie. Nic nie szkodzi, źe skręca mi żołądek z głodu, przeżywałam już gorsze rzeczy.
Moje uszy stanęły na sztorc, gdy wykryły szelest. Rozejrzałam się i zaczęłam węszyć...
Wilki.
Nie od nas. A jednak ktoś chce podpisać umowę na rzeź.
Sszzzelest...
Zaczęłam się powoli skradać do źródła dźwięku. Łapa za łapą. Nagle w oddali spostrzegłam w oddalitruchtającą grupę z jakichś pięciu wilków. O nie... Chyba przyszli po natychmiastową śmierć. Podkradłam się trochę bliżej i wskoczyłam do najbliższego cienia. Hmm... Są chyba ode mnie młodsi. Postraszę sobie gówniażerię.
Poszeleściłam trochę przypadkowym liściem.
-Co to było? - spytał jeden z wilków.- Idę zerknąć...
Basior podszedł do mojej kryjówki, lecz nie zauważył mnie w cieniu. Na trzy... Czte... Ry!
- GHHRAWHHLLL!!!!! - wyskoczyłam z głośnym warknęciem.
Wilki zaskomlały i rzuciły się do ucieczki. Ruszyłam za nimi. Nie uciekną, bo widzę ich w ciemnośći. Ale mam fun z ścigania popiskujących bachorów. Nagle grupa rozbiegli się w różne strony. Skręciłam za jednym ostro w prawo i sprytnie odbiłam się od drzewa.
-Nie możesz uciekać! - krzyknęłam.
Wilk wyglądał na zmęczonego ucieczką i w końcu... Bam! Wywrócił mi się prosto pod łapy.
- Czemu się szlajasz po nieswoich terenach!? - spytałam.
-Nieswoich? Czemu ty jesteś na naszych terenach?! - spytał. Chyba se ze mnie jaja robi.
- Nie rób mnie w bambuko -prychnęłam. -Mnie nie oszukasz!
- Wyjdź stąd, bo cię zabiję!
„Nie wiem, jak długo się na to będzie nabierać” myślał.
-Co? - spytałam ironicznie. -Gówniaczek mi wytyka, że tereny WDP to jego tereny? Żałosne!
- Żaden gowniaczek, staruszko! - wypluł mi prosto w pysk. Hmm... Takie klocka.
- Jeśli to twoje ziemię, to powinieneś ich bronić własnym sobą. - burknęłam i natychmiast stanęłam dęba, by uniknąć bialutkich kłów. Szybko złapałam dzieciaka za kark i odrzuciłam. Aby zrobić trochę straszniejszą atmosferę, to wprowadziłam księżyc na niebo.
- Chodź Saruki!- usłyszałam z daleka. - Wiejemy! Z czarną magią nie wygrasz!
I w taki oto sposób pozbyłam się intruzów.
Po wydarzeniach dzisiejszego dnia poszłam zaraz do swojej zimnej i ciemnej jaskini, by odpocząć od innych.
<Da end! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz