- DZIWOLĄG! - zawołałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Wilk zmarszczył nos. Był to basior.
- Mówi to wadera z kocem na sobie, szalikiem, oraz puchatą opaską.
- No czapki nie ubiorę, bo za ciepło jeszcze na nią, a nauszniki ostatnimi czasy są w złym stanie.
- Skąd jesteś?
- Wataha Diamentowych Piór oczywiście.
- Czemu nie zaniosłaś tego Alphie?
- A czemu ty chciałeś mnie zabić?
- Nie ja, tylko mój przywódca.
- Aha.
- A teraz bądź tak łaskawa, i chodź ze mną.
- Gdzie.
- Do mojego przywódcy.
- On mnie zabije.
- No, ba.
- To po co mam tam iść.
- By mógł Cię zabić.
- Ale ja nie chcę na razie umierać.
- Trudno. Nie obchodzi mnie to.
- A mnie nie obchodzi, że ciebie to nie obchodzi.
- Możemy przerwać tą rozmowę?
- Nie! - tutaj odwróciłam się, i poszłam. Znaczy poszłabym, ale zapomniałam w którą stronę, bo mam w nocy słabą orientację w terenie. Zawróciłam.
- Albo dobra, idę się zabić.
- Miło mi, że się zgadzasz. - i w taki oto sposób wylądowałam przed żelaznym tronem jej królewskiej mości: Adama, Zygmunta, Mieczysława VI ( XDDD ) On był w jeszcze dziwniejszym ubarwieniu. Mieszanina kresek, kropek, plam i kleksów w jednym, do tego wszystkie kolory tęczy. Byłam ciekawa, czy też rzyga tęczą, ale nie wnikałam.
- Proszę pana? - spytałam siadając przed tronem.
- Ktoś ty? - usłyszałam donośny głos. Wać pan nawet nie raczył zniżyć głowy.
- Jakbyś popatrzył, to byś wiedział. - mruknęłam z kwaśną miną. To mnie wkurza. To trochę jak scena w anime. Nauczyciel ma zamknięte oczy, odczytuje nazwiska uczniów ( ma jakiś dziwny odbiornik w głowie, który przetwarza informacje z kartki czy jak? ) i nagle pyta: ,, A gdzie jest ktoś tam? " A ja tak patrze, i się zastanawiam, czemu po prostu nie otworzy oczu.
- To posłanka - odparł wilk, który mnie przyprowadził.
- Nie jestem łóżkiem. - mruknęłam. Wilki w sali najwyraźniej postanowiły mnie ignorować. - Królu! Czego ode mnie chcesz!
- Pokoju.
- A co ja, hotelarz jestem? - chciałam tą rozmowę przedłużyć jak najdłużej. Szybko do śmierci mi nie było.
- Żeby osiągnąć pokój, musimy zabić jednego z watahy, z której pochodzisz.
- 1. Za pokój się po prostu płaci banknotami
2. Ja pochodzę z północnego wschodu. Więc sorry, ale nie jestem z WDP.
- Ale tam teraz należysz?
- No tak.
- A więc się zaliczasz.
- No dobra, niech ci będzie.
***
Okazało się, że nie mieli wojny z watahą, ale jakimiś demonami. A że szanse na zwycięstwo były... zerowe, no to umówili się, żeby zabić dla nich dziewicę z żywiołem ognia. ( sęk w tym, że ja nie wiem czy jestem, czy nie, bo podczas wędrówki przebywałam w kilku dziwnych miejscach.... ale mniejsza z tym ) A więc jak już mnie mieli składać.... w sensie zabijać, to spaliłam sznury, do ognia wrzuciłam pierwszego lepszego kata, rozprostowałam skrzydła, i wyleciałam przez drzwi. Znaczy okno, przy okazji roztrzaskując szybę, bo drzwi to były wielkie drewniane wrota. Sorry. I w taki oto sposób, wróciłam do watahy, wlazłam do jaskini, weszłam na pościel jedną, przykryłam się drugą, i zasnęłam. A śniły mi się kolorowe kropkowane wilki tańczące ,, Gangnam style " i demony w kształcie tytanów z SnK, które te wilki jeden po drugim pożerały.
KONIEC! Miało być jedno opowiadanie, więc jest. A że pisałam późno, i nie chciało mi się rozwijać, to koniec napisałam w skrócie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz