Wilk się nie ruszał. Mimo to podchodząc do niego, wolałem zachować ostrożność. Zbliżyłem ucho do jego pyska. Dało się wyczuć delikatny podmuch ciepłego powietrza.
- Żyje. - Powiedziałem, teraz dokładniej przyglądając się nieznajomemu. - Ale bardzo słabo oddycha.
Poza krwią na pysku wilk nie wyglądał na jakoś poważnie rannego. Miał kilka zadrapań na ciele, ale to wszystko, co udało mi się dostrzec. Oglądając nieco dokładniej ranę na pysku, dało się zauważyć rozcięcie biegnące mniej więcej od górnej okolicy nosa do kącika ust. Cofnąłem się o kilka kroków i spojrzałem na okolicę. Nic, co mogłoby być przyczyną takiego zranienia.
- Powinniśmy go stąd zabrać? - Zapytałem.
Meg zmarszczyła brwi. Rozumiałem jej wątpliwości. Zupełnie nic nie wiedzieliśmy o tym wilku. Sam nie byłem do końca skłonny, aby zabierać go do naszej watahy, ale z drugiej strony strasznie dręczyła mnie myśl, że miałbym zostawić go tu na pewną śmierć.
- Tu mu nie pomożemy. - Powiedziałem cicho, sugerując nieco odpowiedź.
- W porządku. - Westchnęła Megami. - Zabierzemy go.
Uśmiechnąłem się lekko, po czym zająłem się nieprzytomnym wilkiem. Schodzenie ze stromej góry z dodatkowym bagażem na grzbiecie okazało się jednak trochę trudniejsze, niż bym tego oczekiwał. Jakby tego było mało rana na łapie, którą sobie wcześniej zrobiłem, zaczęła mnie trochę piec. Gdy w końcu znaleźliśmy się na dole, byłem już nieźle zdyszany.
- Jesteś pewien, że dasz radę go dalej nieść. - Zapytała wadera.
- Tak, nie jest jeszcze tak źle.
Wilczyca skinęła głową, nie wyglądała jednak na zbyt przekonaną. Sam nie byłem do końca pewien swoich słów. Na szczęście droga przez las była już znacznie lżejsza niż schodzenie z tej góry. Gdy w końcu znaleźliśmy się w okolicach jaskiń, odetchnąłem z ulgą.
- Musimy go gdzieś położyć... - Stwierdziła z lekkim zamyśleniem Megami.
- Póki nie odzyska przytomności, może zostać u mnie. Lepiej, aby ktoś miał na niego oko. Poza tym Ametyst i tak ostatnio cały czas nie ma.
Wader uśmiechnęła się lekko. No i jak zostało powiedziane, tak też się stało. Samiec tymczasowo został zakwaterowany w mojej jaskini.
***Kolejnego dnia w okolicy południa***
Szary wilk wciąż leżał nieprzytomny, nie miałem pojęcia, ile jeszcze będzie to trwało. Co prawda ruszył się kilka razy, ale w dalszym ciągu nic nie wskazywało na to, aby miał się obudzić. Nieco znużony tym ciągłym siedzeniem postanowiłem zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Usiadłem przed wejściem do jaskini i zacząłem rozkoszować się zapachami jesieni. Co jakiś czas oglądałem się za siebie, by sprawdzić, czy z wilkiem wszystko w porządku. Nagły kaszel nieznajomego szybko przywołał mnie z powrotem do środka.
- Hej! Wszystko w porządku? - Zapytałem, klepiąc go lekko.
Oczy wilka zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki i nim się obejrzałem, leżałem przez niego przygnieciony do ziemi. Otarcie, jakie sobie wcześniej zrobiłem, teraz ponownie dało mi się we znaki. Mimo wszystko udało mi się zrzucić wilka. Samiec warknął, a ja w odpowiedzi zrobiłem to samo. Zjeżyłem sierść na karku, byłem przygotowany na kolejny atak. Ten jednak nie nastąpił, wilk rzucił się w stronę wyjścia. Natychmiast ruszyłem za nim i w ostatniej chwili udało mi się go zatrzymać. Przygwoździłem go do ziemi, basior chwilę się szamotał, jednak już po chwili się uspokoił.
- Świetnie. - Odetchnąłem. - Teraz cię puszczę a ty spokojnie pójdziesz ze mną.
Samiec wstał, zauważyłem jednak, że cały czas nerwowo rozgląda się wokół.
- Gdzie on jest? - Zapytał.
- Kim jest on? - Nieznacznie przekręciłem głowę.
- Ten potwór, który mnie zaatakował. Chciałem przekroczyć góry i wtedy nagle zjawił się on.
Zmarszczyłem brwi. Czyżby był szalony? Tylko że ta rana nie mogła wziąć się znikąd.
- Słyszałeś ten huk w górach?
- Tak. To sprawka tego potwora, spowodował jakiś dziwny wybuch. - Stwierdził wilk. - Powiedz, gdzie ja teraz jestem?
- Na terenie Watahy Diamentowych Piór. Po usłyszeniu tego całego hałasu poszliśmy w góry. Znaleźliśmy cię tam i przynieśliśmy tutaj. Nie zapytałem jeszcze, jak masz na imię?
- Jestem Error... myślisz, że ten potwór może tu przyjść?
- Nie sądzę, ale nawet jeśli pozostanie w górach, to wciąż stanowi zagrożenie. - Westchnąłem zmęczony. - Chodź, zaprowadzę cię do alfy.
Powoli zaczynałem odczuwać skutki prawie całonocnego czuwania. Gdy dotarliśmy do jaskini Meg, zastaliśmy tam nie tylko ją, ale także Katrin i Artemisa. Młode wilki wyglądały na nieco zaskoczone obecnością nieznajomego, niemniej jednak zauważyłem, że są nim lekko zaciekawieni.
- Meg, może wybierzesz się z nami na spacer? - Zapytałem.
<Megami?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz