Byłem w lesie. Zoabaczyłem światła dochodzące z jaskini. Weszłem do niej i ujrzałem wilki. Były małe i miały takie świecące skrzydełka. Uciekły mi.
- Stójcie! - Powiedziałem
Ale one nieodpowiedziały. Poinformowałem watahę
Black Parade
wtorek, 31 października 2017
poniedziałek, 30 października 2017
Od Sharktootha do Kayko
- Ja jestem Kayko - dodał. Starałem się na niego nie patrzeć, by nie odkrył mojej słabości. Inaczej nie będzie się czuł już taki mały. Skąd to wiem? Wszystko udało mi się rozszyfrować z głosu.
- Już jesteśmy - oznajmił. - Jest w jaskini przed nami.
O kurde, mam nadzieję, że nie ma stromego wejścia. Jeśli takowe jest, wpadnę tam, jak trup do rowu. Ruszyłem przed siebie.
*TimeSkip*
- Pozwoliła mi zostać - warknąłem, gdy tylko wyczułem, że nie jestem w jaskini.
- To dobrze - powiedział Kayko. -Musimy teraz sprawdzić, do czego się nadajesz, może najpierw przetestujemy ciebie na wojownika?
Po moim trupie! Ale żeby nie być chamskim, to powiedziałem to jedynie w myślach.
- Dobrze... - mruknąłem. Szłem za głosem jego kroków do wybranego miejsca. Zdążyłem nawet potknąć się o pare jakichś gówienek.
- Jesteśmy - oznajmił basior. - To kto ma zaczynać?
Najlepiej nikt. Jeśli będę mieć farta, to pozbawię cię flaków...
< Kayko?>
niedziela, 29 października 2017
Od Rachel do Soula
Byłam już dawno poza terenami watahy. Siedziałam spokojnie na skale, która wstawała z wodospadu o wysokości 3 metrów. Nie daleko była bardzo fajna jaskinia, w której miałam zamiar zostać na nieco dłużej. Wtem coś na mnie wpadło, przygwoździło do ziemi, i o mały włos nie zadusiło, gdybym ni zepchnęła tego czegoś ze mnie i wstała.
- Soul? Po co ty tu? - spytałam
- Nevra mi o wszystkim powiedziała...
- Em... co? - tutaj znowu wskoczyłam na kamień i położyłam się na nim tak, że łapy mi z niego zwisały.
- Ty serio myślałaś, że się nie domyślę?
- O co ci kurwa chodzi? - czarne płomienie które kilka minut temu zniknęły, znowu zaczęły wirować wokół mojej głowy.
- Byłaś nie miła dla Nevry. Powiedziała...
- Wiesz ile mnie obchodzi, co ona powiedziała? - tutaj mi powiedział, co Nevra nabełkotała. Przez chwilę patrzyłam na niego z szokiem, po czym wybuchnęłam śmiechem tak głośnym, że Carter wylądował koło mnie na kamieniu.
- I t-ty jej - śmiech - uwierzyłeś?! - ze śmiechu aż zaczęłam płakać. Boże, co za idiota.
- Czemu niby miałbym jej nie wierzyć? Ja jej ufam, i kocham. - Tutaj znowu śmiech, po czym mój nastrój momentalnie się zmienił, i popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem, tym samym używając mojej mocy. Basior zaskamlał. Im bardziej narastała we mnie złość, tym bardziej narastał ból, jaki zadawałam. Po chwili się jednak opamiętałam, i przestałam używać mocy, a wzrok się uspokoił.
- Rachel... - basior z trudem mówił. Popatrzyłam na niego z kamiennym wyrazem twarzy, i chwilę potem ani mnie, ani Cartera nie było. Tak szczerze, to chyba wzlatując, od razu z szybkością 300 km na godzinę wypadło mi pióro. Trudno. Przeniosłam się nieco dalej. Jednak nie za daleko. Fajne są tutaj tereny, więc się za bardzo nie oddalę. Wylądowałam na wysokim drzewie, i zajrzałam do torby. Wszystko było.
- Carter, jak myślisz. Soul będzie na tyle głupi, by znowu mnie szukać?
- ( skrzek )
- Nie jestem pewna. - rzuciłam mu kawałek mięsa. Jestem bardzo ciekawa, co Nevra mu naopowiadała
< Soul? Wybacz. Wena jest, pomysłu brak >
Od Soula do Rachel
Wyszliśmy Z Nevrą wyszliśmy na krótki spacer, gdyż nudziło nam się okropnie w jaskini. Naprawdę świetnie mi się z nią rozmawiało. Cóż, nasza krótka przechadzka zmieniła się w dość długi, a nawet bardzo długi spacer.
- Lubisz Rachel? - spytała w pewnym momencie Nevra.
- Eee... No tak, czemu miałbym jej nie lubić? To moja przyjaciółka. - Wyszczerzyłem się.
- Bo wiesz... Ona powiedziała mi, że za tobą nie przepada... I że jesteś cholernie głupi jak to ujęła. Mało inteligentny i leniwy, a do tego do niczego się nie nadajesz...
- Coooo? Ona by tak nie powiedziała! - zmarszczyłem brwi. - Nie uwierzę w to.
- Przykro mi Soul... - Przytuliła się do mnie.
- Masz jakieś dowody? Dowody na to, że tak powiedziała?
- Eeee... A nie wierzysz mi? - zaszlochała.
- Co? Nie! Wierzę! Po prostu chciałbym mieć dowody, w końcu to moja przyjaciółka... - bąknąłem.
- To idiotka! Chciała nas rozdzielić bo cię nie lubi! I pewnie była zazdrosna, że spędzasz ze mną więcej czasu niż ona!
- Rachel taka nie jest...
- NIE ZNASZ JEJ! - krzyknęła szlochając. - To okropna, wredna... Zazdrosna właśnie o ciebie! - I teraz rozpłakała się na dobre.
- Dobrze, wierzę ci... Porozmawiam z nią jak już ją spotkam i wtedy się dowiemy, dobra? Rozwiążemy ten problem i wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnąłem się w geście pocieszenia.
W głowie miałem setki myśli. Jedne zaprzeczały drugim, a ja nie wiedziałem co zrobić. Rach była dla mnie ważna. Bardzo ważna. W końcu to moja przyjaciółka. Nevra natomiast oczarowała mnie swoim urokiem i coraz bardziej mi się podoba...
- Lubisz Rachel? - spytała w pewnym momencie Nevra.
- Eee... No tak, czemu miałbym jej nie lubić? To moja przyjaciółka. - Wyszczerzyłem się.
- Bo wiesz... Ona powiedziała mi, że za tobą nie przepada... I że jesteś cholernie głupi jak to ujęła. Mało inteligentny i leniwy, a do tego do niczego się nie nadajesz...
- Coooo? Ona by tak nie powiedziała! - zmarszczyłem brwi. - Nie uwierzę w to.
- Przykro mi Soul... - Przytuliła się do mnie.
- Masz jakieś dowody? Dowody na to, że tak powiedziała?
- Eeee... A nie wierzysz mi? - zaszlochała.
- Co? Nie! Wierzę! Po prostu chciałbym mieć dowody, w końcu to moja przyjaciółka... - bąknąłem.
- To idiotka! Chciała nas rozdzielić bo cię nie lubi! I pewnie była zazdrosna, że spędzasz ze mną więcej czasu niż ona!
- Rachel taka nie jest...
- NIE ZNASZ JEJ! - krzyknęła szlochając. - To okropna, wredna... Zazdrosna właśnie o ciebie! - I teraz rozpłakała się na dobre.
- Dobrze, wierzę ci... Porozmawiam z nią jak już ją spotkam i wtedy się dowiemy, dobra? Rozwiążemy ten problem i wszystko będzie w porządku. - Uśmiechnąłem się w geście pocieszenia.
W głowie miałem setki myśli. Jedne zaprzeczały drugim, a ja nie wiedziałem co zrobić. Rach była dla mnie ważna. Bardzo ważna. W końcu to moja przyjaciółka. Nevra natomiast oczarowała mnie swoim urokiem i coraz bardziej mi się podoba...
~ ∞ ~
Jakieś pół godziny później wróciliśmy do jaskini wadery.
- Dobra, ja już sobie pójdę... Mam parę spraw do załatwienia.
- Soul...
- Tak?
- Nie chcę żebyś się z nią spotykał... Ona cię okłamie! Nawpycha ci różnych głupstw, a ty mnie znienawidzisz! - samotna łza spłynęła po jej policzku, a ja natychmiast ją otarłem.
- Nie płacz. Obiecuję, że nie znienawidzę cię. - Uśmiechnąłem się ponownie. - Kocham cię... - wyznałem jej w końcu.
Nie czekając na jej reakcję zerwałem się do biegu i wyleciałem niczym burza z jaskini.
- Później wpadnę do ciebie jeszcze! - krzyknąłem z oddali nawet się nie oglądając.
Nie czułem się dobrze z tym, że ją okłamałem. Tak naprawdę pobiegłem szukać bety. Musiałem wyjaśnić sobie z nią parę spraw.
Byłem wściekły. Jak mogła coś takiego mówić?! I to za moimi plecami! Gdyby powiedziała mi to prosto w twarz, ale nieeee! Najlepiej mnie obgadać... Cholera.
W tamtym momencie znienawidziłem ją. Niechcący po drodze podpaliłem kilka drzew, a moje futro stale pokrywało się językami ognia.
Chyba nigdy w życiu nie biegłem tak szybko jak dzisiaj. Musiałem dać upust moim emocjom, a to był idealny moment. Teraz już nie musiałem grać przed Nevrą.
Mimo szybkiego tępa nadal uważnie węszyłem i poszukiwałem tropu mojej dawnej przyjaciółki.
Przemierzyłem chyba większość terenów naszej watahy (o ile nie wszystkie), Lecz nigdzie nie mogłem jej znaleźć... Może uciekła?
Odwiedziłem również jej jaskinię, ale i tam nie zastałem nikogo. Chyba poszukiwania Rachel zajmą więcej czasu...
Mimo to nie zamierzam ustąpić póki jej nie znajdę...
Rachel? Wybacz, że tak długo, ale jeszcze do 2.11 będę mieć problemy z internetem :v
piątek, 27 października 2017
Od Kayko c.d. Sharktooth
Usłyszałem głośny i zachrypnięty krzyk.Dochodził on ze strony lasu.Pobiegłem zobaczyć co to lub kto to...
Gdy wbiegłem do lasu zobaczyłem niebiesko-szaro-żółtego basiora.Był potężniejszy od mnie, więc bałem się do niego podejść.Ale coś mi mówiło że on potrzebuje pomocy.Po chwili zastanowienia podszedłem z ostrożnością do niego.
-Kto ty jesteś?-zacząłem.
-A ty!?-warknął.
-Kayko...Należę do tutejszej watahy!-Nie miałem pojęcia czy to jest dobry wilk...Czy np nie jest to jakiś wróg...Na wszelki wypadek odsunąłem się, gdyby basior chciał mnie zaatakować.
Wilk wyprostował się.-A jaka tu jest wataha?-zapytał.Nie byłem pewien czy mogę mu o tym powiedzieć.No ale jeśli on właśnie szuka watahy...Nowego domu...-Wataha Diamentowych Piór.-odparłem również się prostując.
-Wataha Diamentowych Piór...-powtórzył ściszając głos.-Zaprowadzisz mnie do Alfy?-dodał.
Przecież Megami, Katrin i Ender gdzieś poszli...-Alf..Nie ma.Alfa i jej siostra poszły gdzieś.Możemy iść do Bety.
-Jak chcesz.-odpowiedział.-Tylko szybko.Zmęczony jestem.
Po tych słowach prowadziłem wilka do Rachel.Dalej nie znałem jego imienia, więc postanowiłem mieć go na oku.-Jeszcze jedno pytanie...-Powiedziałem.-Jak masz na imię.
Basior milczał przez chwilę i miał skierowaną głowę w drugą stronę.-Sh...Sharktooth.- w końcu odpowiedział.
<Sharktooth?Sr że takie krótkie xd>
Gdy wbiegłem do lasu zobaczyłem niebiesko-szaro-żółtego basiora.Był potężniejszy od mnie, więc bałem się do niego podejść.Ale coś mi mówiło że on potrzebuje pomocy.Po chwili zastanowienia podszedłem z ostrożnością do niego.
-Kto ty jesteś?-zacząłem.
-A ty!?-warknął.
-Kayko...Należę do tutejszej watahy!-Nie miałem pojęcia czy to jest dobry wilk...Czy np nie jest to jakiś wróg...Na wszelki wypadek odsunąłem się, gdyby basior chciał mnie zaatakować.
Wilk wyprostował się.-A jaka tu jest wataha?-zapytał.Nie byłem pewien czy mogę mu o tym powiedzieć.No ale jeśli on właśnie szuka watahy...Nowego domu...-Wataha Diamentowych Piór.-odparłem również się prostując.
-Wataha Diamentowych Piór...-powtórzył ściszając głos.-Zaprowadzisz mnie do Alfy?-dodał.
Przecież Megami, Katrin i Ender gdzieś poszli...-Alf..Nie ma.Alfa i jej siostra poszły gdzieś.Możemy iść do Bety.
-Jak chcesz.-odpowiedział.-Tylko szybko.Zmęczony jestem.
Po tych słowach prowadziłem wilka do Rachel.Dalej nie znałem jego imienia, więc postanowiłem mieć go na oku.-Jeszcze jedno pytanie...-Powiedziałem.-Jak masz na imię.
Basior milczał przez chwilę i miał skierowaną głowę w drugą stronę.-Sh...Sharktooth.- w końcu odpowiedział.
<Sharktooth?Sr że takie krótkie xd>
czwartek, 26 października 2017
Od Sharktootha do kogokolwiek
Szczerze mówiąc to nie wiedziałem gdzie jestem. Czułem zapach lasu i szelest drzew. I od razu odgadłem, że jestem w lesie. Takie życie, gdy jakaś głupia wilczyca wydrapuje ci oczy. Szedłem prosto...
BUM!
- Kto postwił tu tego rupiecia?! - spytałem tak głośno, że aż drzewa odbiły echo.
Poszedłem więc w inną stronę. Uszy nerwowo chodziły mi na wszystkie strony. To jest jedyny zmysł, który został. No, oprócz węchu, smaku i dotyku. Brakowało mi wzroku, bo to on jest najważniejszy. Poczułem nagle znajomą woń... Terytoria wilków. To mi może wyjść albo na dobre, albo na złe. Na dobre, jeśli będzie to jakaś miła wataha. Na złe, kiedy wrócę z powrotem do samotników. Nie ma zmiłuj... Porzaepali by mnie i zdeptali na końskie łajno.
- Halo? - chrząknąłem. Wtedy szybciej coś znajdę - Czy ktokolwiek tu jest?
Cisza...
- Wiem, że ktoś tu jest! -wrzasnąłem. - Czuć was! Pokażcie się!
...
Zakląłem pod nosem. Jeśli ktoś tu żyje, to jakieś głuchelce. Zagrzebałem pazurami w ziemi z nerwów.
I nareszcie nadszedł ten moment, gdy poczułem czyjąś obecność.
<Ktokolwiek? Pomóżcie zrzędzie XD>
Od Rachel do Soula
Przez całe trzy dni chodziłam przybita jak decha do kibla, chciałam wszystkich dookoła zabić. DO tego zaczęły wokół mnie latać te cholerne czarne ogniki. Chętnie bym coś rozerwała. Chodziłam z słuchawkami w uszach, i przez cały czas słuchałam nightcore. Soula zaczynałam unikać, tak samo jak większości watahy. Chociaż.... ostatnimi czasy zaczynałam czuć zapach 2 nowych wilków. Jednego już widziałam, ale drugi... tego drugiego nie znałam. Po zapachu poznałam, że był to basior wieku szczenięcego. Zeszłam ze skały i poleciałam w stronę zapachu. Nie myliłam się.Po terenach błąkał się szaro-czarny szczeniak, gdy mnie zauważył, zaczął uciekać. Nie minęła sekunda, jak chwyciłam go za kark.
- PUSZCZAJ! - wrzasnął. Położyłam go na ziemi. Ten by zwiał, ale nadepnęłam na jego ogon i uśmiechnęłam się wrednie. Ogniki nadal koło mnie wirowały
- Bo co? - spytałam złośliwie. Szczeniak tylko posłał mi pogardliwe spojrzenie. - Idziemy do alphy. - mruknęłam zdecydowanie, twardo i beznamiętnie.
- CO? A... e.... czekaj! - szczeniak stawiał opory, lecz szybko go unieruchomiłam, i zawlekłam do Meg.
- Masz tu tego... - nie dokończyłam zdania. Zamiast tego nie zbyt lekko puściłam szczeniaka na posadzkę i popatrzyłam na niego wzrokiem mówiącym ,, Radź se sam" Po czym wyszłam. gdy tak szłam, i szłam zaczęło robić się nieco ciemniej. A tak właściwie, to słońce zaczęło zachodzić. Jesienna woń już dawno unosiła się w powietrzu. Ułożyłam się na niskim kamieniu i patrzyłam na opadłe liście. Leżałabym tak w nieskończoność, ale usłyszałam chichot. Po chwili z krzewów wyłoniła się Nevra w towarzystwie Soula. Uszy przylgnęły do mojego ciała. Ogon wsadziłam bardziej w cień, i pozwoliłam, bym była niewidzialna. Ta dwójka rozmawiała, i śmiała się w najlepsze. Wiecie, co się zmienia z goryczy? Zgadliście! Wściekłość. Płomyki zapaliły się jeszcze bardziej. Co z tego, że były niewidzialne. Jeszcze chwila, a kamień na którym siedziałam już dawno by się stopił. Na szczęście ta "zakochana" para sobie poszła. Ogień w moich żyłach się uspokoił. Wróciłam do jaskini, spakowałam do torby kilka sztyletów, bromu i czego tam jeszcze, po czym zapieczętowałam jaskinię, wzięłam ze sobą Cartera, który był chętny na jakiekolwiek podróże, zważywszy na to, że dawno mnie nie było, a on się nudził pilnując jaskini, i zaczęłam wędrówkę. Nie, nie po terenach watahy. Po świecie.
< Soul? Sorry ze długo nie odpisywałam, a jak już to nie doszłam do sedna sprawy, ale jakoś weny nie mam >
- PUSZCZAJ! - wrzasnął. Położyłam go na ziemi. Ten by zwiał, ale nadepnęłam na jego ogon i uśmiechnęłam się wrednie. Ogniki nadal koło mnie wirowały
- Bo co? - spytałam złośliwie. Szczeniak tylko posłał mi pogardliwe spojrzenie. - Idziemy do alphy. - mruknęłam zdecydowanie, twardo i beznamiętnie.
- CO? A... e.... czekaj! - szczeniak stawiał opory, lecz szybko go unieruchomiłam, i zawlekłam do Meg.
- Masz tu tego... - nie dokończyłam zdania. Zamiast tego nie zbyt lekko puściłam szczeniaka na posadzkę i popatrzyłam na niego wzrokiem mówiącym ,, Radź se sam" Po czym wyszłam. gdy tak szłam, i szłam zaczęło robić się nieco ciemniej. A tak właściwie, to słońce zaczęło zachodzić. Jesienna woń już dawno unosiła się w powietrzu. Ułożyłam się na niskim kamieniu i patrzyłam na opadłe liście. Leżałabym tak w nieskończoność, ale usłyszałam chichot. Po chwili z krzewów wyłoniła się Nevra w towarzystwie Soula. Uszy przylgnęły do mojego ciała. Ogon wsadziłam bardziej w cień, i pozwoliłam, bym była niewidzialna. Ta dwójka rozmawiała, i śmiała się w najlepsze. Wiecie, co się zmienia z goryczy? Zgadliście! Wściekłość. Płomyki zapaliły się jeszcze bardziej. Co z tego, że były niewidzialne. Jeszcze chwila, a kamień na którym siedziałam już dawno by się stopił. Na szczęście ta "zakochana" para sobie poszła. Ogień w moich żyłach się uspokoił. Wróciłam do jaskini, spakowałam do torby kilka sztyletów, bromu i czego tam jeszcze, po czym zapieczętowałam jaskinię, wzięłam ze sobą Cartera, który był chętny na jakiekolwiek podróże, zważywszy na to, że dawno mnie nie było, a on się nudził pilnując jaskini, i zaczęłam wędrówkę. Nie, nie po terenach watahy. Po świecie.
< Soul? Sorry ze długo nie odpisywałam, a jak już to nie doszłam do sedna sprawy, ale jakoś weny nie mam >
Od Shadowzone "Pierwsze stadium" Cz. 1
<GORE WARNING! UWAGA KREW!>
Oczy zasunęła mi mgła, a uszy wypełniło potworne warczenie... Moje warczenie. Poczułam ból w miejscu ugryzienia. Wtem w moim pysku zagościł metaliczny smak krwi. Gdy wróciłam do normy, zauważyłam, co się stało. Gryzłam swoją łapę aż do krwi!
- Tfu! -wyplułam krew z pyska. - Brawo Shadow, bawisz się w masochistę.
Minęło już jeden i pół dnia od zakażenia. Ciągle kręciło mi się w głowie i byłam wybuchowa. A co najgorsze, na wściekliznę nie ma leku, No chyba że ludzie mnie złapią i dadzą magiczny zastrzyk w tyłek. Ale i tak będę żyć wiecznie, bo mogę wskrzeszać każdą osobę prócz tych, co zabił czas. Po prostu gdy oszaleję, to musi mnie ktoś zabić.
Koniec myślenia, bo muszę załatać łapę. Poszłam w poszukiwaniu jakiegoś zielska. Nie mamy Medyka w watasze (To dzieje się przed przybyciem Sharka) więc trzeba radzić sobie samemu. Po chwili znalazłam odpowiednie badyle i przycisnęłam je do rany. Trochę poszczypało, ale potem nie czułam bólu. To okropnie swędziało! Miałam ochotę teraz rozszarpać ten opatrunek.
/--------/
Leżałam już w swojej jaskini. W tym czasie miałam jeszcze dwa napady tego cholerstwa. Jeszcze dzisiaj miałam nadmiar śliny w gębie. Potem będzie taka, ale pieniąca się. Fuj! Jeszcze tego mi brakuje! Wyszłam z legowiska i zaczęłam krążyć przed swoją norą. Nie umiałam zapanować nad łapami i nie umiałam usiedzieć w miejscu. To słońce mnie wnerwia! Niech się stanie noc! Zawyłam głośno do nieba. Po paru chwilach zasnuło się ono gwiazdami, a słońce zastąpił księżyc. I pewnie zaraz ktoś przylezie się pytać "Coś ty zrobiła!?".
<Pierwsza część ^^ Jeśli ktoś chce to może odpisać>
Oczy zasunęła mi mgła, a uszy wypełniło potworne warczenie... Moje warczenie. Poczułam ból w miejscu ugryzienia. Wtem w moim pysku zagościł metaliczny smak krwi. Gdy wróciłam do normy, zauważyłam, co się stało. Gryzłam swoją łapę aż do krwi!
- Tfu! -wyplułam krew z pyska. - Brawo Shadow, bawisz się w masochistę.
Minęło już jeden i pół dnia od zakażenia. Ciągle kręciło mi się w głowie i byłam wybuchowa. A co najgorsze, na wściekliznę nie ma leku, No chyba że ludzie mnie złapią i dadzą magiczny zastrzyk w tyłek. Ale i tak będę żyć wiecznie, bo mogę wskrzeszać każdą osobę prócz tych, co zabił czas. Po prostu gdy oszaleję, to musi mnie ktoś zabić.
Koniec myślenia, bo muszę załatać łapę. Poszłam w poszukiwaniu jakiegoś zielska. Nie mamy Medyka w watasze (To dzieje się przed przybyciem Sharka) więc trzeba radzić sobie samemu. Po chwili znalazłam odpowiednie badyle i przycisnęłam je do rany. Trochę poszczypało, ale potem nie czułam bólu. To okropnie swędziało! Miałam ochotę teraz rozszarpać ten opatrunek.
/--------/
Leżałam już w swojej jaskini. W tym czasie miałam jeszcze dwa napady tego cholerstwa. Jeszcze dzisiaj miałam nadmiar śliny w gębie. Potem będzie taka, ale pieniąca się. Fuj! Jeszcze tego mi brakuje! Wyszłam z legowiska i zaczęłam krążyć przed swoją norą. Nie umiałam zapanować nad łapami i nie umiałam usiedzieć w miejscu. To słońce mnie wnerwia! Niech się stanie noc! Zawyłam głośno do nieba. Po paru chwilach zasnuło się ono gwiazdami, a słońce zastąpił księżyc. I pewnie zaraz ktoś przylezie się pytać "Coś ty zrobiła!?".
<Pierwsza część ^^ Jeśli ktoś chce to może odpisać>
środa, 25 października 2017
Nowy Basior!
Właściciel: gloria.oliwia@gmail.com
Autor obrazka: ja
Imię:Diablo
Wiek: 1rok 8 miesięcy
Płeć:Basior
Opiekun: nie ma opiekuna
Żywioł:mrok
Historia: Po narodzinach Diabla, jego mama uciekła.Nie zna swojich rodziców, ponieważ ich zapomniał.Diablo mieszkał sam w jaskini. W jego jaskini, a raczej przed było pełno płapek, ale dotąt żaden wilk tam nie wpadł.Wilki zawsze chciały się go pozbyć, bo był niebezpieczny, ale Diablo był zbyt silny.
Charakter: Bardzo łatwo można go zdenerwować. Jest nie miły i co chwile robi innym wilkom głupie psikusy.
Lubi:Czarne drzewa i mroczne zakątki.Lubi również gdy jest ciepło.
Nie lubi: Nie lubi zbyt kolorowych rzeczy.Nie lubi zimnego powietrza.
Boi się: Wilków , które próbują go zabić.
Jaskinia: LINK
Moce: Ogniste kule
Point: 0
wtorek, 24 października 2017
Nowy Basior!
Autor obrazka: Marazmoreł, czyli ja
Właściciel: FlightmareTerrorXd (HW,DG)
Imię: Sharktooth
Przezwisko: Shark, Sharky, Szczerzuch (Nazwij go Ślepym a pożałujesz...)
Wiek: 4 lata
Płeć: Basior
Stanowisko: Medyk
Lubi: Spokój
Nie lubi: Harmidru, gdy ktoś go wnerwia, szczeniaków
Motto : Nie bawi się w literaturę
Żywioł: Ziemia, Lód
Rodzina: Nie pamięta, ale wie, że jest spokrewniony z Shadowzone
Historia: Urodził się w Klanie Samotników. Jako szczeniak można byłoby nazwać Łotrem spod ciemnej gwiazdy. Rozrabiał, bił się, a po jego wielkich zębiskach zawsze zostawał ślad. Jego umiejętności przydały się potem do roli wojownika. Od małego szczeniaka, do wielkiego wilczura. Zagryzł wszystko. Każdy się go bał. Ale kiedyś to się odwróciło... Podczas próby zabicia Shadow, wadera wydrapała mu oczy, z trudem uszedł z życiem. Ślepy wilk nie przydał się nikomu, więc wykopali go na zbity ryj.
Charakter: Po prostu menda społeczna. Na wszystko pluje jadem i wszystko obwinia za to, że jest ślepy. Każdy go wnerwia. Bardzo lubi ciszę i spokój. Najbardziej go wnerwiają szczeniaki. Och... Kogo nie wnerwia rozwrzeszczana gówniażeria? Jednak jeśli nie chcesz się wykrwawić, pogódź się z tym zrzędą.
Amulet: Miał, ale mu się zerwał
Jaskinia: Śpi byle gdzie gdzie.
Głos: Nie wiem, czy jest piosenkarz o takim głosie, ale ma głos schrypnięty i bardzo gruby
Zauroczenie: Emm...
Status: Poszukuje, ale tylko po to, by spełnić zachcianki ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
Partnerka: Nie...
Moce: Mrożenie od środka, trzęsienie ziemi, nie może tostać hipotermii
Szczeniaki: Jakby miał, to by zatłukł
Point: 0
Uwagi/ Kary:
wtorek, 17 października 2017
Od Megami do Endera
Bardzo mi ulżyło, gdy Ender powiedział prawdę.Przypomniałam sobie słowa Katrin...
-Myślę, że miałeś rację aby wrócić.-Zaczęłam-Lepiej by było gdyby cała hierarchia watahy żyła.Bo...Gdy my zginiemy to kto zostanie?Kayko??Przecież Soul i Rachel ciągle gdzieś wędrują...Oczywiście ufam mu...Ale nie wiem jak inni.-Gdy skończyłam mówić spojrzałam w dól na moje łapy, a po chwili na Endera.
-Masz rację.Też ufam Kaykowi.Też uważam że lepiej, gdybyśmy przeżyli...A co dopiero Katrin.Zauważyłem że jest uparta, ale nie sądziłem że aż tak.-Ender krótko się zaśmiał.-Wracając, masz pomysł kogo by wysłać na pilnowanie tej góry??
-...Error?Przecież on z tamtej okolicy pochodzi i był świadkiem ataku tego czegoś.
-Error...Jego stan się ostatnio polepszył...-Ender pomyślał głośno.
-Jakby zauważył, że dzieje się coś podejrzanego, przybiegłby poinformować nas o tym...Idziemy mu o tym powiedzieć?
-No..nie wiem...
-Chooodź...-powiedziałam podnosząc się z ziemi. (...)
Podeszliśmy do Errora czekającego z Katrin nie daleko góry.
-Przyjmujesz zadanie?-zapytałam.
-...Tak...-odpowiedział z małym wahaniem.
<Ender? Zapalę znicz dla mojej weny [*]>
-Myślę, że miałeś rację aby wrócić.-Zaczęłam-Lepiej by było gdyby cała hierarchia watahy żyła.Bo...Gdy my zginiemy to kto zostanie?Kayko??Przecież Soul i Rachel ciągle gdzieś wędrują...Oczywiście ufam mu...Ale nie wiem jak inni.-Gdy skończyłam mówić spojrzałam w dól na moje łapy, a po chwili na Endera.
-Masz rację.Też ufam Kaykowi.Też uważam że lepiej, gdybyśmy przeżyli...A co dopiero Katrin.Zauważyłem że jest uparta, ale nie sądziłem że aż tak.-Ender krótko się zaśmiał.-Wracając, masz pomysł kogo by wysłać na pilnowanie tej góry??
-...Error?Przecież on z tamtej okolicy pochodzi i był świadkiem ataku tego czegoś.
-Error...Jego stan się ostatnio polepszył...-Ender pomyślał głośno.
-Jakby zauważył, że dzieje się coś podejrzanego, przybiegłby poinformować nas o tym...Idziemy mu o tym powiedzieć?
-No..nie wiem...
-Chooodź...-powiedziałam podnosząc się z ziemi. (...)
Podeszliśmy do Errora czekającego z Katrin nie daleko góry.
-Przyjmujesz zadanie?-zapytałam.
-...Tak...-odpowiedział z małym wahaniem.
<Ender? Zapalę znicz dla mojej weny [*]>
niedziela, 15 października 2017
Od Endera do Megami
Bez słowa ruszyłem za Megami. Po słowach Katrin atmosfera zrobiła się dość ciężka. Widmo śmierci zawisło gdzieś nad naszymi głowami, nie było to zbyt przyjemne uczucie. Spuściłem wzrok, nie powiedziałbym, abym posiadał dzisiaj jakiś specjalnie dobry nastrój. Niemniej jednak teraz nie miałem go już wcale. Zatrzymałem się i westchnąłem ciężko. Gdy tylko Katrin to spostrzegła, szturchnęła swoją siostrę. Meg patrzyła na mnie pytająco.
- Może odłożymy to na razie? - Zapytałem.
- A potwór?! - Wtrącił się Error.
- Póki siedzi na górze nie stanowi dla nas żadnego realnego zagrożenia. Chyba wystarczy przypilnować, by nikt się tam nie zapuszczał.
- Ender... - Zaczęła Megami, lecz nie dałem jej skończyć.
- Będę przy wodospadzie, gdyby ktoś mnie szukał.
Nie czekając więcej na kolejne słowa, pobiegłem w stronę miejsca, o którym wcześniej mówiłem. Wiatr był tu mocniejszy niż w lesie, właściwie nic dziwnego. Drzewa rosły tu nieco rzadziej. Niemniej jednak sprawiło to, że zdałem sobie sprawę, iż mamy już środek jesieni. Drzewa dawno pożółkły, część z nich zaczęła też już tracić liście. Położyłem się przy strumieniu wychodzącym od wodospadu. Zamoczyłem pysk, woda zdawała się wręcz lodowata. To jednak pozwoliło mi nieco oderwać myśli. Zbliżyłem się więc jeszcze bardziej do brzegu i zamoczyłem głowę aż do nasady uszu. Zacząłem liczyć upływające sekundy. Po niedługim czasie poczułem, że powoli zaczyna brakować mi powietrza. Wiedziałem jednak, że jeszcze chwilę mogę wytrzymać. Gdy miałem już kończyć odliczać ktoś chwycił mnie za kark i gwałtownie pociągnął w tył. Szok sprawił, że w pierwszej chwili nie byłem pewien, co się właśnie stało.
- Chcesz się zabić?! - Głos nosił w sobie znamiona złości i czegoś jeszcze.
- Nie. Oczywiście, że nie. - Odparłem, odwracając wzrok.
- Nie wierzę. - Powiedziała wadera. - Jeśli to prawda to powiedz mi to prosto w oczy.
Zacisnąłem zęby. Choć jakoś nie miałem na to ochoty, to jeżeli był to jedyny sposób, by uwiarygodnić moje słowa, byłem gotów to zrobić. Powoli odwróciłem wzrok w stronę wilczycy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, odniosłem wrażenie, że oczy samicy zrobiły się szkliste.
- Meg, mówię prawdę. Nic takiego nawet nie przeszło mi przez myśl.
Wadera usiadła i wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Megami przeprasza, nie chciałem cię martwić. - W pierwszym odruchu miałem ochotę przytulić samicę i naprawdę porządnie przeprosić za to, co właśnie się stało, w ostatniej chwili zdecydowałem się jednak z tego zrezygnować.
<Megami? OMG co ja właściwie piszę xd>
- Może odłożymy to na razie? - Zapytałem.
- A potwór?! - Wtrącił się Error.
- Póki siedzi na górze nie stanowi dla nas żadnego realnego zagrożenia. Chyba wystarczy przypilnować, by nikt się tam nie zapuszczał.
- Ender... - Zaczęła Megami, lecz nie dałem jej skończyć.
- Będę przy wodospadzie, gdyby ktoś mnie szukał.
Nie czekając więcej na kolejne słowa, pobiegłem w stronę miejsca, o którym wcześniej mówiłem. Wiatr był tu mocniejszy niż w lesie, właściwie nic dziwnego. Drzewa rosły tu nieco rzadziej. Niemniej jednak sprawiło to, że zdałem sobie sprawę, iż mamy już środek jesieni. Drzewa dawno pożółkły, część z nich zaczęła też już tracić liście. Położyłem się przy strumieniu wychodzącym od wodospadu. Zamoczyłem pysk, woda zdawała się wręcz lodowata. To jednak pozwoliło mi nieco oderwać myśli. Zbliżyłem się więc jeszcze bardziej do brzegu i zamoczyłem głowę aż do nasady uszu. Zacząłem liczyć upływające sekundy. Po niedługim czasie poczułem, że powoli zaczyna brakować mi powietrza. Wiedziałem jednak, że jeszcze chwilę mogę wytrzymać. Gdy miałem już kończyć odliczać ktoś chwycił mnie za kark i gwałtownie pociągnął w tył. Szok sprawił, że w pierwszej chwili nie byłem pewien, co się właśnie stało.
- Chcesz się zabić?! - Głos nosił w sobie znamiona złości i czegoś jeszcze.
- Nie. Oczywiście, że nie. - Odparłem, odwracając wzrok.
- Nie wierzę. - Powiedziała wadera. - Jeśli to prawda to powiedz mi to prosto w oczy.
Zacisnąłem zęby. Choć jakoś nie miałem na to ochoty, to jeżeli był to jedyny sposób, by uwiarygodnić moje słowa, byłem gotów to zrobić. Powoli odwróciłem wzrok w stronę wilczycy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, odniosłem wrażenie, że oczy samicy zrobiły się szkliste.
- Meg, mówię prawdę. Nic takiego nawet nie przeszło mi przez myśl.
Wadera usiadła i wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Megami przeprasza, nie chciałem cię martwić. - W pierwszym odruchu miałem ochotę przytulić samicę i naprawdę porządnie przeprosić za to, co właśnie się stało, w ostatniej chwili zdecydowałem się jednak z tego zrezygnować.
<Megami? OMG co ja właściwie piszę xd>
Od Soula do Rachel
Rachel wróciła niedługo później po Nevrę i zaprowadziła ją do nowej jaskini. Ja natomiast zostałem u wadery, gdyż przyznam szczerze, nie chciało mi się nigdzie iść. Trochę sobie poleżałem i odpocząłem o długiej podróży. W tamtym momencie miałem już dość wszystkiego... Zamknąłem więc oczy i oddałem się w objęcia Morfeusza.
Gdy się obudziłem Rachel siedziała na jednym z kamieni i przyglądała mi się uważnie.
- Jak tam Nevra? - podpytałem. - Zadowolona?
- Eee... Raczej tak... Cieszyła się, gdy jej pokazałam nowe mieszkanie.
- O, no to dobrze. - Wyszczerzyłem się. - Bo wiesz... Mam pytanko do ciebie.
- Tak?
- Ostatnio jakoś tak dziwnie się zachowujesz... Jesteś strasznie oschła i taka jakaś nie miła... Nie cieszysz się ani nic... Mamy skarb, jesteśmy bogaci, zdobyliśmy nowego członka do watahy, a ty... nie zdradzasz żadnych emocji...
- Jeszcze się pytasz? To wszystko przez Nevrę! Ona chce wszystko popsuć!
- Nevra? Przecież ona jest taka miła, słodka, ładna i w ogóle. Czym ci szkodzi?
- Ugh, wcale nie jest! - głos miała spokojny, lecz gdyby tylko chciała to w tym momencie prawdopodobnie zabiłaby mnie wzrokiem.
Chyba teraz na dodatek była zła jeszcze na mnie...
Egh, czemu ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?
- Nic nie rozumiesz. - Szepnęła i wstała. - Wyjdź stąd. - rozkazała.
Prychnąłem pod nosem ciche przekleństwo i powolnym krokiem udałem się w stronę wyjścia.
- Jak będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. - powiedziałem oschle, ostatni raz na nią spojrzałem i wyszedłem.
Udałem się przed siebie, w umie to nawet nie wiedziałem gdzie chcę się udać. Nie miałem w końcu stałego domu. Stwierdziłem więc, że odwiedzę Nevrę. Powinna się już zadomowić. Mniej więcej kojarzyłem położenie jej jaskini, gdyż Rachel wcześniej mi to objaśniła.
Gdy tylko wadera ujrzała mnie u progu swojego mieszkania, rzuciła mi się na szyję i uściskała mocno.
- Co tu robisz Soul? - spytała.
- Przyszedłem w odwiedziny... Nie przeszkadzam?
- Ty? Nigdy! - Zaśmiała się przyjaźnie.
Rozsiadłem więc się wygodnie i przyglądałem się jak ona rozstawia swoje rzeczy po jaskini i krząta się po niej, chcąc trochę ją uprzątnąć. Co chwila rozmawialiśmy i atmosfera ogólnie była miła i przyjemna...
Coraz bardziej zacząłem przyznawać sam przed sobą, iż chyba się zakochałem... I to tak naprawdę...
Rachel? xd
Gdy się obudziłem Rachel siedziała na jednym z kamieni i przyglądała mi się uważnie.
- Jak tam Nevra? - podpytałem. - Zadowolona?
- Eee... Raczej tak... Cieszyła się, gdy jej pokazałam nowe mieszkanie.
- O, no to dobrze. - Wyszczerzyłem się. - Bo wiesz... Mam pytanko do ciebie.
- Tak?
- Ostatnio jakoś tak dziwnie się zachowujesz... Jesteś strasznie oschła i taka jakaś nie miła... Nie cieszysz się ani nic... Mamy skarb, jesteśmy bogaci, zdobyliśmy nowego członka do watahy, a ty... nie zdradzasz żadnych emocji...
- Jeszcze się pytasz? To wszystko przez Nevrę! Ona chce wszystko popsuć!
- Nevra? Przecież ona jest taka miła, słodka, ładna i w ogóle. Czym ci szkodzi?
- Ugh, wcale nie jest! - głos miała spokojny, lecz gdyby tylko chciała to w tym momencie prawdopodobnie zabiłaby mnie wzrokiem.
Chyba teraz na dodatek była zła jeszcze na mnie...
Egh, czemu ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?
- Nic nie rozumiesz. - Szepnęła i wstała. - Wyjdź stąd. - rozkazała.
Prychnąłem pod nosem ciche przekleństwo i powolnym krokiem udałem się w stronę wyjścia.
- Jak będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. - powiedziałem oschle, ostatni raz na nią spojrzałem i wyszedłem.
Udałem się przed siebie, w umie to nawet nie wiedziałem gdzie chcę się udać. Nie miałem w końcu stałego domu. Stwierdziłem więc, że odwiedzę Nevrę. Powinna się już zadomowić. Mniej więcej kojarzyłem położenie jej jaskini, gdyż Rachel wcześniej mi to objaśniła.
Gdy tylko wadera ujrzała mnie u progu swojego mieszkania, rzuciła mi się na szyję i uściskała mocno.
- Co tu robisz Soul? - spytała.
- Przyszedłem w odwiedziny... Nie przeszkadzam?
- Ty? Nigdy! - Zaśmiała się przyjaźnie.
Rozsiadłem więc się wygodnie i przyglądałem się jak ona rozstawia swoje rzeczy po jaskini i krząta się po niej, chcąc trochę ją uprzątnąć. Co chwila rozmawialiśmy i atmosfera ogólnie była miła i przyjemna...
Coraz bardziej zacząłem przyznawać sam przed sobą, iż chyba się zakochałem... I to tak naprawdę...
Rachel? xd
środa, 11 października 2017
Od Megami do Endera
Nie wiedziałam co powiedzieć.Dopiero wstałam ale okey.-No...dobrze.-ruszyłam w stronę basiorów.
-Chcę iść z wami!-Katrin zbliżyła się do nas.
-Dlaczego?-zapytałam.-Nudziii mi sięęę.-odpowiedziała.
-Pobaw się z Artemistem.-W sumie nie wiem, dlaczego tak bardzo chciałam żeby Katrin została.Czułam, że mam jakąś sprawę do załatwienia.-Ale on mi się znudził.
-NIE MÓW O MNIE JAK O RZECZY!-Artemist wyszedł z jaskini.-Idę po polować!-po tych słowach pobiegł w stronę polany.
-Chodźmy...-powiedziałam.Wiedziałam że Katrin i tak zrobi co będzie chciała.
-Chcę iść z wami!-Katrin zbliżyła się do nas.
-Dlaczego?-zapytałam.-Nudziii mi sięęę.-odpowiedziała.
-Pobaw się z Artemistem.-W sumie nie wiem, dlaczego tak bardzo chciałam żeby Katrin została.Czułam, że mam jakąś sprawę do załatwienia.-Ale on mi się znudził.
-NIE MÓW O MNIE JAK O RZECZY!-Artemist wyszedł z jaskini.-Idę po polować!-po tych słowach pobiegł w stronę polany.
-Chodźmy...-powiedziałam.Wiedziałam że Katrin i tak zrobi co będzie chciała.
***********************
-Więc o co chodzi?- zapytałam.Basior zwany "Error" stanął przed mną.-Widziałaś go?-zapytał.
-Kogo?-Katrin "wcisnęła" się pomiędzy moje przednie łapy.-Potwora-Ender wypuścił powietrze-Error twierdzi że go widział, i że to on wywołał ten niepokojący huk.
-Tak...-Error potwierdził słowa Endera.
-To...musimy go...zabić?Wygonić?-zrobiłam kilka kroków w przód, po czym odwróciłam się do wilków.-Drugi raz terenów zmieniać nie będziemy!-nie byłam do końca pewna czy ten cały "potwór" to prawda...No..Ale jak miałabym wytłumaczyć liczne rany na Errorze?-Trzeba go jakoś...zabić?wygonić?-dodałam.
-No właśnie...-Ender usiadł w zamyśleniu.-Tylko że łatwiej powiedzieć niż zrobić...
Popatrzyłam na Katrin siedzącą obok niego.Grzebała coś w ziemi.To raczej nie był dobry pomysł by brać ją ze sobą.-Katrin?Może lepiej wrócisz do jaskini?-zapytałam.-Ale ja chcę iść z wami...
Ender wstał i machnął ogonem.-Twoja siostra ma rację...To niebezpieczne...
Katrin przez chwilę milczała.-Jak Megami ma zginąć to ja TEŻ!-wadera usiadła obok mnie ze zmarszczonymi brwiami.Siedziałam z otwartym pyskiem.Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Error i Ender też zamilkli.-Lepiej chodźmy, bo jeszcze ten "potwór" pójdzie gdzieś dalej.-powiedziałam.
<Ender?>
-Tak...-Error potwierdził słowa Endera.
-To...musimy go...zabić?Wygonić?-zrobiłam kilka kroków w przód, po czym odwróciłam się do wilków.-Drugi raz terenów zmieniać nie będziemy!-nie byłam do końca pewna czy ten cały "potwór" to prawda...No..Ale jak miałabym wytłumaczyć liczne rany na Errorze?-Trzeba go jakoś...zabić?wygonić?-dodałam.
-No właśnie...-Ender usiadł w zamyśleniu.-Tylko że łatwiej powiedzieć niż zrobić...
Popatrzyłam na Katrin siedzącą obok niego.Grzebała coś w ziemi.To raczej nie był dobry pomysł by brać ją ze sobą.-Katrin?Może lepiej wrócisz do jaskini?-zapytałam.-Ale ja chcę iść z wami...
Ender wstał i machnął ogonem.-Twoja siostra ma rację...To niebezpieczne...
Katrin przez chwilę milczała.-Jak Megami ma zginąć to ja TEŻ!-wadera usiadła obok mnie ze zmarszczonymi brwiami.Siedziałam z otwartym pyskiem.Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Error i Ender też zamilkli.-Lepiej chodźmy, bo jeszcze ten "potwór" pójdzie gdzieś dalej.-powiedziałam.
<Ender?>
poniedziałek, 9 października 2017
od Ashary ,,Uwięziona'' czyt 2
Ashara leżała na czymś twardym. Nic nie czuła i nie widziała. Była nieprzytomna. Nagle otworzyła oczy i zobaczyła że siedzi w klatce.
-Wreszcie się obudziłaś. - mruknął człowiek który był nad nią. Fioletowa wilczyca postanowiła udawać zwykłego niczym nie wyróżniającego się wilka więc milczała. - Nie udawaj! Dobrze wiem że umiesz gadać!
Człowiek wyglądał na czterdzieści-pięćdziesiąt lat. Miał czarne lekko siwe włosy i szaro-granatowe oczy. W ręce trzymał talerz z udkami kurczaka. Waderze brzuch skręcał się z głodu więc przyciągnęła nos do kraty i zaczęła skomleć. Mężczyzna tylko się na to zaśmiał.
- Chcesz jedzonko? - spytał machając udkiem dosyć blisko, ale nie na tyle blisko by mogła chwycić je zębami. - To poproś grzecznie. Jak robią to ludzie i magiczne wilki.
Ashara tylko spojrzała na niego gniewnie jakby chciała mu zakomunikować że nie ma zamiaru.
- Nie? To głoduj kundlu!
Położył talerz obok klatki w miarę daleko. Ashara starała się nie zwracać na niego uwagi więc ułożyła pysk w wygodnej pozycji i zasnęła lecz nadal czuła nosem zapach udek.
-Wreszcie się obudziłaś. - mruknął człowiek który był nad nią. Fioletowa wilczyca postanowiła udawać zwykłego niczym nie wyróżniającego się wilka więc milczała. - Nie udawaj! Dobrze wiem że umiesz gadać!
Człowiek wyglądał na czterdzieści-pięćdziesiąt lat. Miał czarne lekko siwe włosy i szaro-granatowe oczy. W ręce trzymał talerz z udkami kurczaka. Waderze brzuch skręcał się z głodu więc przyciągnęła nos do kraty i zaczęła skomleć. Mężczyzna tylko się na to zaśmiał.
- Chcesz jedzonko? - spytał machając udkiem dosyć blisko, ale nie na tyle blisko by mogła chwycić je zębami. - To poproś grzecznie. Jak robią to ludzie i magiczne wilki.
Ashara tylko spojrzała na niego gniewnie jakby chciała mu zakomunikować że nie ma zamiaru.
- Nie? To głoduj kundlu!
Położył talerz obok klatki w miarę daleko. Ashara starała się nie zwracać na niego uwagi więc ułożyła pysk w wygodnej pozycji i zasnęła lecz nadal czuła nosem zapach udek.
***
Error i Saya(moja postać NPC)byli na miejscu zdarzenia(porwania Ashary).
- Myślisz że gdzie jej szukać? - spytała Saya.
- Nie wiem. - odpowiedział jej Error. Muszą ją odszukać i doprowadzić do watahy. Choćby nie wiem co.
<Ekhem*kaszle* Przepraszam, ale jestem chora. Soryyyy że takie krótkie op. Chcę tylko przestrzec że moja aktywność może być zerowa jeśli nie znikoma. Po prostu...jest rok szkolny i chcę się przyłożyć do nauki. Poza tym mam wiele innych zajęć.>
(OP edytowane.)
(OP edytowane.)
niedziela, 8 października 2017
Od Endera do Megami
Wilk się nie ruszał. Mimo to podchodząc do niego, wolałem zachować ostrożność. Zbliżyłem ucho do jego pyska. Dało się wyczuć delikatny podmuch ciepłego powietrza.
- Żyje. - Powiedziałem, teraz dokładniej przyglądając się nieznajomemu. - Ale bardzo słabo oddycha.
Poza krwią na pysku wilk nie wyglądał na jakoś poważnie rannego. Miał kilka zadrapań na ciele, ale to wszystko, co udało mi się dostrzec. Oglądając nieco dokładniej ranę na pysku, dało się zauważyć rozcięcie biegnące mniej więcej od górnej okolicy nosa do kącika ust. Cofnąłem się o kilka kroków i spojrzałem na okolicę. Nic, co mogłoby być przyczyną takiego zranienia.
- Powinniśmy go stąd zabrać? - Zapytałem.
Meg zmarszczyła brwi. Rozumiałem jej wątpliwości. Zupełnie nic nie wiedzieliśmy o tym wilku. Sam nie byłem do końca skłonny, aby zabierać go do naszej watahy, ale z drugiej strony strasznie dręczyła mnie myśl, że miałbym zostawić go tu na pewną śmierć.
- Tu mu nie pomożemy. - Powiedziałem cicho, sugerując nieco odpowiedź.
- W porządku. - Westchnęła Megami. - Zabierzemy go.
Uśmiechnąłem się lekko, po czym zająłem się nieprzytomnym wilkiem. Schodzenie ze stromej góry z dodatkowym bagażem na grzbiecie okazało się jednak trochę trudniejsze, niż bym tego oczekiwał. Jakby tego było mało rana na łapie, którą sobie wcześniej zrobiłem, zaczęła mnie trochę piec. Gdy w końcu znaleźliśmy się na dole, byłem już nieźle zdyszany.
- Jesteś pewien, że dasz radę go dalej nieść. - Zapytała wadera.
- Tak, nie jest jeszcze tak źle.
Wilczyca skinęła głową, nie wyglądała jednak na zbyt przekonaną. Sam nie byłem do końca pewien swoich słów. Na szczęście droga przez las była już znacznie lżejsza niż schodzenie z tej góry. Gdy w końcu znaleźliśmy się w okolicach jaskiń, odetchnąłem z ulgą.
- Musimy go gdzieś położyć... - Stwierdziła z lekkim zamyśleniem Megami.
- Póki nie odzyska przytomności, może zostać u mnie. Lepiej, aby ktoś miał na niego oko. Poza tym Ametyst i tak ostatnio cały czas nie ma.
Wader uśmiechnęła się lekko. No i jak zostało powiedziane, tak też się stało. Samiec tymczasowo został zakwaterowany w mojej jaskini.
***Kolejnego dnia w okolicy południa***
Szary wilk wciąż leżał nieprzytomny, nie miałem pojęcia, ile jeszcze będzie to trwało. Co prawda ruszył się kilka razy, ale w dalszym ciągu nic nie wskazywało na to, aby miał się obudzić. Nieco znużony tym ciągłym siedzeniem postanowiłem zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Usiadłem przed wejściem do jaskini i zacząłem rozkoszować się zapachami jesieni. Co jakiś czas oglądałem się za siebie, by sprawdzić, czy z wilkiem wszystko w porządku. Nagły kaszel nieznajomego szybko przywołał mnie z powrotem do środka.
- Hej! Wszystko w porządku? - Zapytałem, klepiąc go lekko.
Oczy wilka zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki i nim się obejrzałem, leżałem przez niego przygnieciony do ziemi. Otarcie, jakie sobie wcześniej zrobiłem, teraz ponownie dało mi się we znaki. Mimo wszystko udało mi się zrzucić wilka. Samiec warknął, a ja w odpowiedzi zrobiłem to samo. Zjeżyłem sierść na karku, byłem przygotowany na kolejny atak. Ten jednak nie nastąpił, wilk rzucił się w stronę wyjścia. Natychmiast ruszyłem za nim i w ostatniej chwili udało mi się go zatrzymać. Przygwoździłem go do ziemi, basior chwilę się szamotał, jednak już po chwili się uspokoił.
- Świetnie. - Odetchnąłem. - Teraz cię puszczę a ty spokojnie pójdziesz ze mną.
Samiec wstał, zauważyłem jednak, że cały czas nerwowo rozgląda się wokół.
- Gdzie on jest? - Zapytał.
- Kim jest on? - Nieznacznie przekręciłem głowę.
- Ten potwór, który mnie zaatakował. Chciałem przekroczyć góry i wtedy nagle zjawił się on.
Zmarszczyłem brwi. Czyżby był szalony? Tylko że ta rana nie mogła wziąć się znikąd.
- Słyszałeś ten huk w górach?
- Tak. To sprawka tego potwora, spowodował jakiś dziwny wybuch. - Stwierdził wilk. - Powiedz, gdzie ja teraz jestem?
- Na terenie Watahy Diamentowych Piór. Po usłyszeniu tego całego hałasu poszliśmy w góry. Znaleźliśmy cię tam i przynieśliśmy tutaj. Nie zapytałem jeszcze, jak masz na imię?
- Jestem Error... myślisz, że ten potwór może tu przyjść?
- Nie sądzę, ale nawet jeśli pozostanie w górach, to wciąż stanowi zagrożenie. - Westchnąłem zmęczony. - Chodź, zaprowadzę cię do alfy.
Powoli zaczynałem odczuwać skutki prawie całonocnego czuwania. Gdy dotarliśmy do jaskini Meg, zastaliśmy tam nie tylko ją, ale także Katrin i Artemisa. Młode wilki wyglądały na nieco zaskoczone obecnością nieznajomego, niemniej jednak zauważyłem, że są nim lekko zaciekawieni.
- Meg, może wybierzesz się z nami na spacer? - Zapytałem.
<Megami?>
- Żyje. - Powiedziałem, teraz dokładniej przyglądając się nieznajomemu. - Ale bardzo słabo oddycha.
Poza krwią na pysku wilk nie wyglądał na jakoś poważnie rannego. Miał kilka zadrapań na ciele, ale to wszystko, co udało mi się dostrzec. Oglądając nieco dokładniej ranę na pysku, dało się zauważyć rozcięcie biegnące mniej więcej od górnej okolicy nosa do kącika ust. Cofnąłem się o kilka kroków i spojrzałem na okolicę. Nic, co mogłoby być przyczyną takiego zranienia.
- Powinniśmy go stąd zabrać? - Zapytałem.
Meg zmarszczyła brwi. Rozumiałem jej wątpliwości. Zupełnie nic nie wiedzieliśmy o tym wilku. Sam nie byłem do końca skłonny, aby zabierać go do naszej watahy, ale z drugiej strony strasznie dręczyła mnie myśl, że miałbym zostawić go tu na pewną śmierć.
- Tu mu nie pomożemy. - Powiedziałem cicho, sugerując nieco odpowiedź.
- W porządku. - Westchnęła Megami. - Zabierzemy go.
Uśmiechnąłem się lekko, po czym zająłem się nieprzytomnym wilkiem. Schodzenie ze stromej góry z dodatkowym bagażem na grzbiecie okazało się jednak trochę trudniejsze, niż bym tego oczekiwał. Jakby tego było mało rana na łapie, którą sobie wcześniej zrobiłem, zaczęła mnie trochę piec. Gdy w końcu znaleźliśmy się na dole, byłem już nieźle zdyszany.
- Jesteś pewien, że dasz radę go dalej nieść. - Zapytała wadera.
- Tak, nie jest jeszcze tak źle.
Wilczyca skinęła głową, nie wyglądała jednak na zbyt przekonaną. Sam nie byłem do końca pewien swoich słów. Na szczęście droga przez las była już znacznie lżejsza niż schodzenie z tej góry. Gdy w końcu znaleźliśmy się w okolicach jaskiń, odetchnąłem z ulgą.
- Musimy go gdzieś położyć... - Stwierdziła z lekkim zamyśleniem Megami.
- Póki nie odzyska przytomności, może zostać u mnie. Lepiej, aby ktoś miał na niego oko. Poza tym Ametyst i tak ostatnio cały czas nie ma.
Wader uśmiechnęła się lekko. No i jak zostało powiedziane, tak też się stało. Samiec tymczasowo został zakwaterowany w mojej jaskini.
***Kolejnego dnia w okolicy południa***
Szary wilk wciąż leżał nieprzytomny, nie miałem pojęcia, ile jeszcze będzie to trwało. Co prawda ruszył się kilka razy, ale w dalszym ciągu nic nie wskazywało na to, aby miał się obudzić. Nieco znużony tym ciągłym siedzeniem postanowiłem zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Usiadłem przed wejściem do jaskini i zacząłem rozkoszować się zapachami jesieni. Co jakiś czas oglądałem się za siebie, by sprawdzić, czy z wilkiem wszystko w porządku. Nagły kaszel nieznajomego szybko przywołał mnie z powrotem do środka.
- Hej! Wszystko w porządku? - Zapytałem, klepiąc go lekko.
Oczy wilka zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki i nim się obejrzałem, leżałem przez niego przygnieciony do ziemi. Otarcie, jakie sobie wcześniej zrobiłem, teraz ponownie dało mi się we znaki. Mimo wszystko udało mi się zrzucić wilka. Samiec warknął, a ja w odpowiedzi zrobiłem to samo. Zjeżyłem sierść na karku, byłem przygotowany na kolejny atak. Ten jednak nie nastąpił, wilk rzucił się w stronę wyjścia. Natychmiast ruszyłem za nim i w ostatniej chwili udało mi się go zatrzymać. Przygwoździłem go do ziemi, basior chwilę się szamotał, jednak już po chwili się uspokoił.
- Świetnie. - Odetchnąłem. - Teraz cię puszczę a ty spokojnie pójdziesz ze mną.
Samiec wstał, zauważyłem jednak, że cały czas nerwowo rozgląda się wokół.
- Gdzie on jest? - Zapytał.
- Kim jest on? - Nieznacznie przekręciłem głowę.
- Ten potwór, który mnie zaatakował. Chciałem przekroczyć góry i wtedy nagle zjawił się on.
Zmarszczyłem brwi. Czyżby był szalony? Tylko że ta rana nie mogła wziąć się znikąd.
- Słyszałeś ten huk w górach?
- Tak. To sprawka tego potwora, spowodował jakiś dziwny wybuch. - Stwierdził wilk. - Powiedz, gdzie ja teraz jestem?
- Na terenie Watahy Diamentowych Piór. Po usłyszeniu tego całego hałasu poszliśmy w góry. Znaleźliśmy cię tam i przynieśliśmy tutaj. Nie zapytałem jeszcze, jak masz na imię?
- Jestem Error... myślisz, że ten potwór może tu przyjść?
- Nie sądzę, ale nawet jeśli pozostanie w górach, to wciąż stanowi zagrożenie. - Westchnąłem zmęczony. - Chodź, zaprowadzę cię do alfy.
Powoli zaczynałem odczuwać skutki prawie całonocnego czuwania. Gdy dotarliśmy do jaskini Meg, zastaliśmy tam nie tylko ją, ale także Katrin i Artemisa. Młode wilki wyglądały na nieco zaskoczone obecnością nieznajomego, niemniej jednak zauważyłem, że są nim lekko zaciekawieni.
- Meg, może wybierzesz się z nami na spacer? - Zapytałem.
<Megami?>
sobota, 7 października 2017
Od Rachel do Soula
Zrobiłam kamienną minę i zaczęłam powoli, stopniowo, ale coraz bardziej rozgrzewać swoje ciało, aż wreszcie Nevra pod skutkiem oparzenia ze mnie zeskoczyła. Ja tylko uśmiechnęłam się słodko.
- Jest wiele jaskiń. - odparłam. - Mogę ci jakąś znaleźć. Wystarczająco dużą. Ale.... możesz u mnie być przez jakieś 3 dni. Tyle zajmuje przeciętne szukanie jaskini. No, może tylko w twoim przypadku.
- Jej, Rachelunia, kochana jesteś! - Nevra rzuciła mi się na szyję. RACHELUNIA?! Tutaj popatrzyłam na nią spod byka, i znowu rozpaliłam swoje ciało, tym razem szybko, więc Nevra się oparzyła.
- Idźcie dalej beze mnie. Megami najwyraźniej nie ma. Idźcie do jakiegoś wilka. Może do Shadow. - To powiedziawszy wzleciałam w powietrze, i pół sekundy później byłam na wysokiej skale.
Zaczęłam się czuć dziwnie. Co to za uczucie? I.... czemu mam mokre oczy? Zaczęłam sobie nucić piosenkę Lost My Mind, ale potem i tak przerodziło się to w śpiew. Ile tutaj siedziałam? Minutę? Dwie? Godzinę? Potem jeszcze zanuciłam sobie You Don't Know zaczęłam się karcić w duchu. Zrobiłam kwaśną minę. Jaka ja tępa jestem. Nie wiem, co się ze mną dzieje, a przecież to moje ciało. Jeszcze tam zostałam, aż w końcu zapadł lekki półmrok, i patrzyłam na zachodzące, czerwone słońce. Już jesień? Otarłam łzę, która spływała po mojej twarzy, mimowolnie, po czym poleciałam w stronę jaskini. Gdy stanęłam przy wyjściu, z wnętrza usłyszałam śmiechy. Zrobiłam kwaśną minę, i weszłam do środka.
- Haj. - mruknęłam i wskakując na skalne półki dotarłam do swojego legowiska koło wielkiego drzewa.
- Gdzie byłaś? - spytał Soul
- Na skałach. - odpowiedziałam.
- Wiesz, gdzie jest Meg?
- Nope.
- Ej... i mam prośbę.
- Nom?
- Nevra nie chce pierwszej nocy w jaskini spędzić sama, i spytała, czy mogę tu z nią zostać. - Zaczęły mnie otaczać czarne ogniki. Policzyłam do 10 i wzięłam głęboki oddech.
- Jasne, jak chcesz. - powiedziałam ze spokojem, ale w środku się aż gotowało. Miałam ochotę tą Nevrę zabić, a z moją zdolnością doprowadzania do szału, na pewno by umarła w męczarniach. Po chwili zasnęłam, ale obudziłam się gdzieś tak około 2 nad ranem. Zlazłam z legowiska i stanęłam nad Nevrą, leżącą obok Soula. Wadera otworzyła oczy, po czym wrzasnęła na mój widok. Nie dziwię jej się, w formie demona nie wyglądam jak przyjazna duszyczka.
***
W następny dzień obudził mnie krzyk i płacz Nevry.
- Ciszej tam do cholery! - wrzasnęłam wychylając głowę z legowiska.
- T-tam był potwór! - zaczęła szlochać Nevra wtulona w futro basiora który ją pocieszał - patrzyłam na to wszystko bykiem
- Idę szukać dla ciebie tej jaskini. - odparłam i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
- Rachel? - usłyszałam głos Soula.
- O co ci chodzi?
- Czemu masz nad sobą czarny płomień?
- Nie wiem. - to mruknąwszy wyszłam z mojego " domu" w wpatrzona w ekran, na którym szło anime zaczęłam szukać jaskini. Znalazłam w końcu odpowiednio dużą, i... w stylu Nevry, a mianowicie tą:
Dlaczego znalezienie jej było takie łatwe? Bo łączyła się ona z tą samą jaskinią, gdzie chciałam zeswatać Endera i Meg. Więc w pewnym sensie Nevra miała i tą jaskinię, i tamtą. Mnóstwo miejsca, nie?
< Soul? >
- Jej, Rachelunia, kochana jesteś! - Nevra rzuciła mi się na szyję. RACHELUNIA?! Tutaj popatrzyłam na nią spod byka, i znowu rozpaliłam swoje ciało, tym razem szybko, więc Nevra się oparzyła.
- Idźcie dalej beze mnie. Megami najwyraźniej nie ma. Idźcie do jakiegoś wilka. Może do Shadow. - To powiedziawszy wzleciałam w powietrze, i pół sekundy później byłam na wysokiej skale.
Zaczęłam się czuć dziwnie. Co to za uczucie? I.... czemu mam mokre oczy? Zaczęłam sobie nucić piosenkę Lost My Mind, ale potem i tak przerodziło się to w śpiew. Ile tutaj siedziałam? Minutę? Dwie? Godzinę? Potem jeszcze zanuciłam sobie You Don't Know zaczęłam się karcić w duchu. Zrobiłam kwaśną minę. Jaka ja tępa jestem. Nie wiem, co się ze mną dzieje, a przecież to moje ciało. Jeszcze tam zostałam, aż w końcu zapadł lekki półmrok, i patrzyłam na zachodzące, czerwone słońce. Już jesień? Otarłam łzę, która spływała po mojej twarzy, mimowolnie, po czym poleciałam w stronę jaskini. Gdy stanęłam przy wyjściu, z wnętrza usłyszałam śmiechy. Zrobiłam kwaśną minę, i weszłam do środka.
- Haj. - mruknęłam i wskakując na skalne półki dotarłam do swojego legowiska koło wielkiego drzewa.
- Gdzie byłaś? - spytał Soul
- Na skałach. - odpowiedziałam.
- Wiesz, gdzie jest Meg?
- Nope.
- Ej... i mam prośbę.
- Nom?
- Nevra nie chce pierwszej nocy w jaskini spędzić sama, i spytała, czy mogę tu z nią zostać. - Zaczęły mnie otaczać czarne ogniki. Policzyłam do 10 i wzięłam głęboki oddech.
- Jasne, jak chcesz. - powiedziałam ze spokojem, ale w środku się aż gotowało. Miałam ochotę tą Nevrę zabić, a z moją zdolnością doprowadzania do szału, na pewno by umarła w męczarniach. Po chwili zasnęłam, ale obudziłam się gdzieś tak około 2 nad ranem. Zlazłam z legowiska i stanęłam nad Nevrą, leżącą obok Soula. Wadera otworzyła oczy, po czym wrzasnęła na mój widok. Nie dziwię jej się, w formie demona nie wyglądam jak przyjazna duszyczka.
***
W następny dzień obudził mnie krzyk i płacz Nevry.
- Ciszej tam do cholery! - wrzasnęłam wychylając głowę z legowiska.
- T-tam był potwór! - zaczęła szlochać Nevra wtulona w futro basiora który ją pocieszał - patrzyłam na to wszystko bykiem
- Idę szukać dla ciebie tej jaskini. - odparłam i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
- Rachel? - usłyszałam głos Soula.
- O co ci chodzi?
- Czemu masz nad sobą czarny płomień?
- Nie wiem. - to mruknąwszy wyszłam z mojego " domu" w wpatrzona w ekran, na którym szło anime zaczęłam szukać jaskini. Znalazłam w końcu odpowiednio dużą, i... w stylu Nevry, a mianowicie tą:
Dlaczego znalezienie jej było takie łatwe? Bo łączyła się ona z tą samą jaskinią, gdzie chciałam zeswatać Endera i Meg. Więc w pewnym sensie Nevra miała i tą jaskinię, i tamtą. Mnóstwo miejsca, nie?
< Soul? >
środa, 4 października 2017
Od Soula do Rachel
Gdy minęliśmy gniazda smoków od razu udaliśmy się w stronę watahy. Skarbu zbytnio nam nie ubyło, więc nawet nie mięliśmy się zbytnio o co martwić.
- Kiedy będziemy w wataaaszeee? - To pytanie co chwila padało z ust Nevry.
Ja natomiast cały czas cierpliwie odpowiadałem, przy okazji próbując zająć ją jakąś rozmową.
Rachel w tym czasie szła cały czas na przodzie, prowadząc naszą grupkę. Raczej nie powinna być obrażona... Jak już to była zła na różową waderę. Może i była trochę irytująca, no ale nie aż tak... W pewnym sensie emanowała też słodkością, a przy tym wdziękiem i gracją. Rachel zaś wydawała się być taką typową chłopczycą. Nie była ani trochę delikatna i w większości przypadków sama świetnie sobie radziła. Traktowałem ją jak kumpla, dobrą przyjaciółkę i niezastąpioną towarzyszkę do przygód i różnych podróży.
- Soul? Mam pytanie - zaczęła nieśmiało. - Em... Masz kogoś na oku?
- Em... Nooo... Póki co jeszcze nie. - wzruszyłem ramionami.
Przez chwilę pomyślałem o niej. W sumie to na pierwszy rzut oka była idealną kandydatką na partnerkę. Ja jednak w najbliższym czasie nie zamierzałem się z nikim wiązać. Dobrze mi było samemu...
-A tobie? Podoba się ktoś? - spytałem.
- Eeee... W sumie to... jest taki ktoś... jeden basior... - Gdyby była człowiekiem zapewne by się zarumieniła.
Widok ten był całkiem uroczy... Z przodu usłyszałem ciche westchnienie Rachel. Chyba miała już dosyć.
Rozejrzałem się wokół siebie kilka razy i z radością stwierdziłem, iż w miarę rozpoznaję otaczające nas tereny.
- Rachel! To już niedaleko! - krzyknąłem.
- Wiem. Jeszcze ze dwa kilometry i będziemy.
- Nareszcie! - Pisnęła Nevra. - Eee... Bo wiecie, jest jeszcze jeden problem... Gdzie będę mieszkać?
- Noo... Tutaj ci już nie pomogę, bo ja nie mam jaskini... Śpię zazwyczaj tam gdzie mnie nogi poniosą. - Powiedziałem.
- Oh, to takie odważne z twojej strony... Ty w ogóle jesteś taki dzielny i odważny! Chciałabym mieć takiego partnera!
W odpowiedzi na to wyszczerzyłem się i spojrzałem na waderę.
- Dzięki. - Puściłem jej oczko. - Rachel, to może w takim razie ty byś przyjęła Nevrę, do swojego domu? - zaproponowałem.
- Taaaak! To będzie świetny pomysł! Zostaniemy przyjaciółkami! - Skoczyła na jej grzbiet i zaczęła się śmiać. - Co ty na to Rachel?
Rachel? Sorki, że tak długo xd
- Kiedy będziemy w wataaaszeee? - To pytanie co chwila padało z ust Nevry.
Ja natomiast cały czas cierpliwie odpowiadałem, przy okazji próbując zająć ją jakąś rozmową.
Rachel w tym czasie szła cały czas na przodzie, prowadząc naszą grupkę. Raczej nie powinna być obrażona... Jak już to była zła na różową waderę. Może i była trochę irytująca, no ale nie aż tak... W pewnym sensie emanowała też słodkością, a przy tym wdziękiem i gracją. Rachel zaś wydawała się być taką typową chłopczycą. Nie była ani trochę delikatna i w większości przypadków sama świetnie sobie radziła. Traktowałem ją jak kumpla, dobrą przyjaciółkę i niezastąpioną towarzyszkę do przygód i różnych podróży.
- Soul? Mam pytanie - zaczęła nieśmiało. - Em... Masz kogoś na oku?
- Em... Nooo... Póki co jeszcze nie. - wzruszyłem ramionami.
Przez chwilę pomyślałem o niej. W sumie to na pierwszy rzut oka była idealną kandydatką na partnerkę. Ja jednak w najbliższym czasie nie zamierzałem się z nikim wiązać. Dobrze mi było samemu...
-A tobie? Podoba się ktoś? - spytałem.
- Eeee... W sumie to... jest taki ktoś... jeden basior... - Gdyby była człowiekiem zapewne by się zarumieniła.
Widok ten był całkiem uroczy... Z przodu usłyszałem ciche westchnienie Rachel. Chyba miała już dosyć.
Rozejrzałem się wokół siebie kilka razy i z radością stwierdziłem, iż w miarę rozpoznaję otaczające nas tereny.
- Rachel! To już niedaleko! - krzyknąłem.
- Wiem. Jeszcze ze dwa kilometry i będziemy.
- Nareszcie! - Pisnęła Nevra. - Eee... Bo wiecie, jest jeszcze jeden problem... Gdzie będę mieszkać?
- Noo... Tutaj ci już nie pomogę, bo ja nie mam jaskini... Śpię zazwyczaj tam gdzie mnie nogi poniosą. - Powiedziałem.
- Oh, to takie odważne z twojej strony... Ty w ogóle jesteś taki dzielny i odważny! Chciałabym mieć takiego partnera!
W odpowiedzi na to wyszczerzyłem się i spojrzałem na waderę.
- Dzięki. - Puściłem jej oczko. - Rachel, to może w takim razie ty byś przyjęła Nevrę, do swojego domu? - zaproponowałem.
- Taaaak! To będzie świetny pomysł! Zostaniemy przyjaciółkami! - Skoczyła na jej grzbiet i zaczęła się śmiać. - Co ty na to Rachel?
Rachel? Sorki, że tak długo xd
wtorek, 3 października 2017
Od Shadowzone do Megami "Wypadek przy pracy"
Obudziłam się dzisiaj rano z niezmiernym humorem. Akurat dzisiaj los przyniósł mi chęci do życia. Miałam ochotę na coś zapolować. Ziewnęłam i wyskoczyła, z jaskini, jakby mi ktoś trzasnął za przeproszeniem procą w dupę. Gdy tylko zaczęłam węszyć, od razu wyczułam niedźwiedzia. O, nareszcie czas pokazać innym, jak poluje się na niedźwiedzie. Skoczyłam w krzaki i ruszyłam za tropem. Wiem, że zawsze do miśka trzeba atakować od tyłu, bo jak zaatakujesz z przodu, to skończysz z urwaną głową. Nie, nie żartuję. Z urwaną głową. Jak byłam samotnikiem, to byłam świadkiem takiego incydentu.
Zza liści i ujrzałam już porośnięty kłakami zad zwierzęcia. Rozpłaszczyłam się na ziemi i ruszyłam w jego stronę. Gdy byłam wystarczająco blisko, skoczyłam na niego i wbiłam głęboko zęby. Misiek mimo odpowiedniego ataku odwrócił łeb i zbliżył do mnie ostre zębiska. Gdybym nie uskoczyła, to wróciłabym bez głowy. Co za dziwny misiek! Każdy niedźwiedź nabiera się na tą sztuczkę!
Jednak z tym okazem było coś nie tak i nie zauważyłam tego na czas. Gdz myje pazury były blisko jego pyska, zauważyłam charakterystyczną spienioną ślinę. Wtem ugryzł mnie tak mocno, że ledwo wysysiłam z siebie krzyk. A co najgorszę... Dałam zarazić się wścieklizną!
Dopiero popuścił ucisk na łapie, gdy go poderżnęłam. Już tego nie będę jeść.
Spojrzałem na swoją łapę... Mocno mi ją scharatał... Wtem pobiegłam szukać alfy, by powiadomić ją o tym incydencie. Gdy tylko ją zauważyłam, krzyknęłam:
- Megami!
Megami spojrzała najpierw na mnie, a potem na moją łapę.
- Shadowzone, co ci się stało? - spytała z lekko zdruzgotana.
- Ratuj! Chyba zaraziłam się wścieklizną...
<Meg? Nareszcie naszła mi wena ;) >
Zza liści i ujrzałam już porośnięty kłakami zad zwierzęcia. Rozpłaszczyłam się na ziemi i ruszyłam w jego stronę. Gdy byłam wystarczająco blisko, skoczyłam na niego i wbiłam głęboko zęby. Misiek mimo odpowiedniego ataku odwrócił łeb i zbliżył do mnie ostre zębiska. Gdybym nie uskoczyła, to wróciłabym bez głowy. Co za dziwny misiek! Każdy niedźwiedź nabiera się na tą sztuczkę!
Jednak z tym okazem było coś nie tak i nie zauważyłam tego na czas. Gdz myje pazury były blisko jego pyska, zauważyłam charakterystyczną spienioną ślinę. Wtem ugryzł mnie tak mocno, że ledwo wysysiłam z siebie krzyk. A co najgorszę... Dałam zarazić się wścieklizną!
Dopiero popuścił ucisk na łapie, gdy go poderżnęłam. Już tego nie będę jeść.
Spojrzałem na swoją łapę... Mocno mi ją scharatał... Wtem pobiegłam szukać alfy, by powiadomić ją o tym incydencie. Gdy tylko ją zauważyłam, krzyknęłam:
- Megami!
Megami spojrzała najpierw na mnie, a potem na moją łapę.
- Shadowzone, co ci się stało? - spytała z lekko zdruzgotana.
- Ratuj! Chyba zaraziłam się wścieklizną...
<Meg? Nareszcie naszła mi wena ;) >
poniedziałek, 2 października 2017
Od Megami do Endera
Usłyszałam nagle straszny huk.Błyskawicznie wybiegłam z jaskini.Zobaczyłam także wybiegające inne wilki w tym Endera.Po chwil za mną stanęła ospała Katrin i Artemist.-Co to było?-zapytała Katrin.
-Nie wiem, sprawdzę to.Wracajcie do jaskini.-lekko popchnęłam tę dwójkę do środka.Ten donośny dźwięk dochodził z gór.Zaniepokoiło mnie to.-Czy to lawina?-zapytałam cicho sama siebie.
-Gdzie..Gdzie idziesz!?-zapytał Ender.-Idę zobaczyć co to.-odpowiedziałam.
-Zaczekaj..idę z tobą!-Ender pobiegł za mną.-Obawiam się jednego..Tym bardziej, że ten dźwięk dochodził z gór.-wspominałam jeszcze raz.
-Lawina?...
-Tak...
-Nie wiem, sprawdzę to.Wracajcie do jaskini.-lekko popchnęłam tę dwójkę do środka.Ten donośny dźwięk dochodził z gór.Zaniepokoiło mnie to.-Czy to lawina?-zapytałam cicho sama siebie.
-Gdzie..Gdzie idziesz!?-zapytał Ender.-Idę zobaczyć co to.-odpowiedziałam.
-Zaczekaj..idę z tobą!-Ender pobiegł za mną.-Obawiam się jednego..Tym bardziej, że ten dźwięk dochodził z gór.-wspominałam jeszcze raz.
-Lawina?...
-Tak...
***********
Ulżyło mi, gdy doszliśmy do gór i nie było tam żadnej lawiny.Lecz...Nie wyglądało tu na takie miejsce, gdzie nic się nie stało.Było tam tak..dziwnie.
-Też to czujesz?-zapytał Ender.-Tak..nieswojo...
-Tak...-otrząsnęłam się.
-Też to czujesz?-zapytał Ender.-Tak..nieswojo...
-Tak...-otrząsnęłam się.
Przed nami znalazła się najwyższa ze wszystkich gór, góra.-Wchodzimy tam?-zapytałam.
Ender popatrzył na szczyt góry, który prawie znikał w chmurach.-No..nie wiem..Ale za razem chciałbym zobaczyć co tam się stało.
Już nic nie mówiąc spojrzałam parę razy na górę i na Endera.Powoli zaczęłam się wspinać.-To..ja może tu zostanę i zaczekam na ciebie?-Ender niepewnie usiadł na ziemi.Zrobiłam szyderczy uśmiech.-Okej.To jak będę spadać, to mnie łap.-I ruszyłam dalej.
Po tych słowach, kątem oka, zobaczyłam jak Ender gwałtownie za mną ruszył.Zaśmiałam się cicho... (...)
Powoli nadchodził ranek.A my byliśmy w połowie drogi.
Po tych słowach, kątem oka, zobaczyłam jak Ender gwałtownie za mną ruszył.Zaśmiałam się cicho... (...)
Powoli nadchodził ranek.A my byliśmy w połowie drogi.
-Ah!-krzyknął Ender.
-Co się stało?-zapytałam podchodząc do niego. -Moja łapa objechała ze skały.-Na łapie Endera znajdowało się nie wielkie obtarcie.-Dasz radę iść?-zapytałam.
-Tak, już prawie nie boli.
-Tak, już prawie nie boli.
-Okej... (...)
Po prawie godzinie byliśmy na szczecie.
Było tam dużo mgły.I bardzo stromo.-I tutaj trzeba uważać.-powiedziałam.
Chodząc przez chwilę chodzenia zobaczyłam jakieś futro...-Ender!-zawołałam.
Zobaczyliśmy leżącego wilka.-Czy on żyje?-zapytałam.Miał zakrwawiony pysk.
<Ender?Ten wilk to postać npc, Error xd, również nie miałam pomysłu>
<Ender?Ten wilk to postać npc, Error xd, również nie miałam pomysłu>
Subskrybuj:
Posty (Atom)