Soul ty kretynie! Tylko te myśli miałam w głowie, kiedy musiałam zostać z różową gnidą.
- No co tak stoisz? Idziesz szukać tego schronienia czy nie? - spytała wadera siadając na trawie w cieniu, i zaczynając lizać sobie łapę. Kuźwa jak kot. Zaczęłam chodzić, i węszyć, aż wreszcie... Spojrzałam w dół. Była wielka dziura. A tuż przy dziurze kapelusz grzyba. Wielkiego, jasnego, niebieskiego grzyba. Zleciałam na kapelusz a potem na ziemię. Znalazłam miejsce do noclegu! Od razu zaczęłam szukać oznak innych lokatorów, ale nic takiego nie znalazłam, więc zaklepałam sobie najlepsze dla mnie miejsce, po czym wyleciałam za zewnątrz. Soul już był ze zdobyczą.
- Hejooo! Znalazłam miejsce na noclegownię!
- Chmm? - Basior wypluł zdobycz. Nevra popatrzyła na niego jak na bohatera, ale tylko przez sekundę gdy zobaczyła moją minę która mówiła sama za siebie, że moja dusza wybucha śmiechem. Ona była tak głupia, że aż śmieszna.
- Znalazłam miejsce noclegowe. - powtórzyłam.
- To my tutaj zostajemy?
- Nie chce mi się iść dalej. - przyznałam.
- Ech, mówi się trudno. - powiedział, i teatralnym gestem wskazał na jelenia.
- Podano do stołu.
- Rogi! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem, i podbiegłam do jelenia, po czym nagrzałam moje pazury do... miliarda stopni ( Jest to tak skonstuowane, że inni nie odczuwają gorąca ) i szybkim ruchem odcięłam jeleniowi rogi, po czym stwarzając inny wymiar wrzuciłam je tam.
- Po co ci rogi? - spytała Nevra
- Są fajne. - uśmiechnęłam się i zaczęłam odcinać po kolei najlepsze kąski.
- Em Soul.- mruknęłam do basiora.
- Chmm?
- Zapomniałam o ignorowaniu wadery.
- Ech... mówi się trudno. Jej się raczej nie da ignorować, bo jak się do ciebie przyczepi, to będzie za tobą chodzić.
- Ta...
- A wiec wszystko idzie dobrze.
- Chyba. Chociaż... raczej nie. - popatrzyłam na waderę. Nie wiedziałam do czego jest się wstanie posunąć. W pewnym stanie wydawało mi się, że ma jeszcze kilka asów w kieszeni... i tak.. nie myliłam się bo już na drugi dzień....
- Przepraszam. - powiedziała skruszona w stronę Soula.
- ... - wyglądał na zbitego z tropu. - Że co proszę?
- Ja... przepraszam. - powiedziała ze wzrokiem wbitym w ziemię i skulonymi uszami. Moja mina wyglądała dość głupkowato. - Przepraszam za moją zbytnią natarczywość. - A wiec to jest jej " as " Miałam ochotę sobie strzelić w łeb. Nie mam doświadczenia z basiorami a ona miała, więc pewnie już ma przewagę. Jednak... to był tylko król. As dopiero na końcu. Aż taka głupia się nie wydawała, jak tak pomyśleć głębiej.
- No cóż... przeprosiny przyjęte. - odparł basior. - Wiedziałam, że się zgodzi. Nevra z resztą też. Może na taką nie wyglądam, ale doskonale umiem się domyślać, i łączyć fakty. Zmierzyłam waderę badawczym wzrokiem po czym mruknęłam.
- Czas ruszać. Dostatecznie się wyspałam. - i na mojej twarzy pojawiła się odwieczna maska, która zawsze na mnie gościła. Postanowiłam, że nic nie będę mówić Soulowi. Trza poczekać na dalszy przebieg działań. Bo coś mi się wydawało, że to nie koniec.
< Soul? Wena powraca z mocnym kopem >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz