Czułam jak z każdym wypowiadanym przez Blame słowem, moje oczy stają się coraz bardziej okrągłe ze zdumienia. Chciałam zadać tylko niewinne, podtrzymujące rozmowę pytanie, pociągnąć luźną konwersację jeszcze parę minut, a potem uznać znajomość za jako tako nawiązaną, grzecznie się pożegnać i iść zapoznać zresztą watahy, tymczasem okazało się, że luźna konwersacja, jaką starałam się uzyskać, zamieniła się w kazanie na temat życia i śmierci. Sporo już w swoim życiu widziałam i słyszałam, ale to szczerze mnie zadziwiło i sprawiło, że zapomniałam języka w pysku, co nie zdarza mi się zbyt często. Zwłaszcza że sama nie byłam zwolenniczką tego typu rozważań – starałam się żyć chwilą i czerpać jak najwięcej z tego, co w danym momencie podsuwa mi los, nie myśleć o śmierci, a tym bardziej o tym, co dzieje się po niej. Póki co, tak jak Blame trafnie odgadła, średnio mnie tego typu sprawy interesowały.
Zanurzona w rozmyślaniach nie do końca zarejestrowałam, że Blame umilkła, chwilę zajęło zanim dotarł do mnie fakt, że wadera osunęła się nieprzytomna na ziemię, z przymkniętymi powiekami i ustami wciąż ułożonymi na kształt wypowiedzianego przed chwilą słowa. Grzech.
- Blame? - spytałam niepewnie. Zupełnie nie rozumiałam, co się przed chwilą stało.
Blame nie zareagowała.
- Blame?! - spróbowałam trochę głośniej, trącając nieprzytomną waderę łapą.
Kompletnie nie wiedziałam, co robić. Próbować ją obudzić, czy wręcz przeciwnie? Może to jakiś atak, który trzeba przeczekać? Przez umysł przemknęła mi niedorzeczna myśl, że Blame została opętana, szybko jednak ową możliwość odrzuciłam. Nie wierzyłam w demony, czarne i nieczyste moce i inne tego typu. Chociaż szczerze przyznam niespodziewane kazanie wygłoszone przez Blame i jej równie niespodziewane omdlenie sprawiło, że prawie uwierzyłam.
- Blame? - spróbowałam jeszcze raz nią potrząsnąć.
Nagle wadera odetchnęła głębiej i uchyliła powieki, wzrok wciąż miała lekko zamglony. Wyglądała jakby budziła się z długiego i głębokiego snu.
- Emm, czy wszystko dobrze? - spytałam w pełni świadoma tego, że moje pytanie brzmi idiotycznie. Zazwyczaj jak jest wszystko dobrze, to się nie mdleje.
Blame zamrugała, do jej oczu wróciły dawne iskry, wyglądała już na w pełni przytomną. Jakby nigdy nic podniosła się z ziemi, a ja z przechylonym w wyrazie zaciekawienia ale i zdumienia i lekkiej obawy łbem, starałam się wyczytać z pyska wadery przyczynę jej zachowania.
<Blame? XD wiem że trochę krótkie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz