Oględziny terenów zaczęłam tuż po dołączeniu, co chyba jest jak najbardziej na miejscu. Moja wędrówka rozpoczęła się przy jaskini alf, potem przedarłam się przez masę łąk i gór, tylko po to by ostatecznie skończyć w jakimś mieszanym lesie. Generalnie nic szczególnego, widywałam bardziej urokliwe miejsca. Do moich nozdrzy doszedł kuszący zapach sarny, mój język automatycznie wpełz na pysk i obmył go. Uwielbiałam sarninę, uwielbiam i będę uwielbiać. Jako iż trop złapałam całkiem przypadkiem, a nie ukrywam, zaczynało mi burczeć w brzuchu, uznałam zaistniałą sytuację za uśmiech losu. Aż się cieplej na sercu robi. Nie minęła chwila, a mój wzrok napotkał ofiarę. Nigdy nie lubiłam się czaić, uważałam to za swego rodzaju tchórzostwo i jeżeli siła mi pozwalała, zawsze ruszałam w pogoń. Dzisiejszy dzień nie będzie wyjątkiem. Z impetem odbiłam tylnie łapy od ziemi i poczęłam morderczy bieg. Prędkość jaka mi towarzyszyła zawsze mnie zastanawiała przez co trochę dekoncentrowałam się podczas polowań. Zwyczajnie byłam ciekawa czy biegnę szybciej czy może wolniej niż poprzednim razem. Z satysfakcją obserwowałam malejący dystans między mną a sarną. Gdy byłam już wystarczająco blisko, odbiłam się z całą siłą od ziemi. Zatopiłam kły w thawicy zwierzyny, moje łapy znalazły się na jej brzuchu, sarna upadła na bok jeszcze przez krótki dystans szorując po piaszczystym podłożu. Oderwałam się od martwego zwierzęcia, gdy to przestało okazywać jakiekolwiek znaki życia. Nagle poczułam jak coś udeża w mój bok, prawie mnie wywracając. Zwróciłam niezrozumiałe spojrzenie na nieznajomą, która już poczęła mówić.
- Jeżeli polujesz tak marnie jak obserwujesz otoczenie, to równie dobrze mogłabyś teraz zawarczeć na drzewo. - Wymamrotałam a moje oczy zaświeciły się na moment w geście irytacji. Popatrzyłam z ukosa na waderę, dając do zrozumienia, że jestem średnio zadowolona z jej pierwszej wypowiedzi. Gdy biała wilczyca zeszła z tonu, korygując swój błąd i przepraszając, uśmiechnęłam się tylko przelotnie.
- Blame. - Odparłam beznamiętnie i wbiłam wzrok w oczy nowopoznanej. Cho.lera, czy wszystkie wilki w tej watasze to banda mentalnych dzieciaków? Najprawdopodobniej przesadzam, zresztą jak zwykle w dni pełne wrażeń. Muszę się uspokoić, bo póki co, to pracuję sobie na złą opinię. Pomyśleć, że po dobrych paru latach tułaczki nareszcie znalazłam watahę. I to w tak niespodziewany sposób, bez ostrzeżenia. Raptem parę godzin temu spotkałam alfę a ta bez najmniejszego zawahania, z marszu zaproponowała mi miejsce w watasze. Od natłoku myśli nieco rozbolała mnie głowa, dlatego też przysiadłam na tylnych łapach. Mam sposobność by trochę skorygować swoje niezbyt przyjemne zachowanie.
- Jeżeli nie masz nic przeciwko, możesz zjeść ze mną. - Uśmiechnęłam się i podniosłam z ziemi. Moja sylwetka przysłaniała leżącą za mną sarnę, dlatego też odsłoniłam ją przemieszczając się tuż za kupę mięsa.
Freya? ^.^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz