- Soul... - jęknęłam z rezygnacją. Ledwo trzymałam się na nogach. Ciasne przestrzenie źle na mnie działają. Jeszcze do tego to skrzydło, a zostać tutaj nie możemy. Powlokłam się w stronę basiora.
- Wybacz. - mruknęłam i chwyciłam go za ogon. Biedny ogon. Po czym zaczęłam wlec się razem z Soulem po trawie, aż do wodospadu. Skąd wiedziałam, że tam jest? Bo wyczułam jego zapach. Na moje szczęście obok niego była średniej wielkości jama pod świerkiem. Obraz zaczynał mi się
rozmazywać. Zawlekłam tam Soula, a ja sama padłam na miękki mech. Od razu zaczęły zamykać mi się oczy, i po chwili... usnęłam.
***
Obudziłam się... tak właściwie na następny dzień, napiłam się wody, i znowu usnęłam. Czyli.... spałam przez prawie dwa dni i 1 noc. A gdy się obudziłam...
- Ej! - wstałam szybko przy okazji zrzucając z siebie lisicę, która trzymała nade mną łapacz snów z białymi piórkami.
- Ech... mogłabyś ostrzegać jak zamierzasz kogoś z siebie zwalać. - mruknęła samica wstając i pocierając głowę. Zrobiłam kwaśną minę.
- Swojego imienia wilkowi zdradzać nie będę. - powiedziała. - ale mogę doradzić, w którą stronę macie iść.
- Zaraz, wiesz, dokąd idziemy? - spytałam podpalając się, by pozbyć się brudu.
- No tak, przestudiowałam waszą mapę. - Zdumiona mina jaką w tedy miałam to zbyt skąpe określenie. Wyglądałam tak, jakbym się czymś udławiła.
- No dobra... - wreszcie wyrwałam się z dziwnego stanu. - A więc...
- ... ile macie piór? - weszła mi w słowo samica.
- Wszystkie.
- A więc idziecie na wschód. Obok starego drzewa znajdziecie wejście.
- Skąd ty to wiesz?
- Na mapie była łamigłówka. Po prostu ją rozwiązałam.
- No dobra... a co chcesz w zamian?
- Och, bystra jesteś.
- Spodziewałam się, że is nic za darmo nie robi.
- Och, to proste, weźmiecie ze sobą Nevrę.
- Nevrę.....
- Taka irytująca wilczyca. Nikt jej tu u nas nie za bardzo lubi. Jest jak...
- Pusta lala? - spytałam patrząc w chmury płynące po niebie.
- Dokładnie.
- Ech...... no dobra. - Wiedziałam, że nie było sensu się wykłucać. Lisy to chytre stworzenia, dlatego je szanowałam. Są przydatne do strategii w bitwach, i negocjacjach.
***
W następny dzień Soul się ocknął, i od razu pochłonął pół jelenia, przez co miałam ochotę go walnąć. Po czym wszystko mu opowiedziałam. Na wieść o jeszcze jednej waderze nie był zachwycony, ale potem...
- Hej, Nevra jestem. - na widok samicy miałam ochotę rzygnąć tęczą. Albo koktajlem o mleczno różowym kolorze.
- Dobry. - mruknęłam nie patrząc jej w oczy. Czułam od niej zapach olejku różanego. Nie przepadałam za tym zapachem. Wolałam zapach żywicy, lasu i bzów. Chociaż chabry to moje ulubione kwiatki. Miała miękkie puszyste różowo - białe futro, oraz różowe oczy, przez które mogłam dostać świra. Ale...takie odczucie miały chyba tylko wadery, bo Soul nie miał z tym problemu. I nawet ją polubił, swobodnie gadali. Ja... ekchem, co chwila powstrzymywałam się od walnięcia tej kur** cegłą. ( nie będę się tutaj źle wyrażać ).
- Już wiem, dlaczego chcecie się jej pozbyć. - mruknęłam następnego dnia do lisicy.
- To jeszcze nic. Przez nią w stadzie lisów jest teraz 16 szczeniaków pół lisów, a pół wilków. I wszystkie mają swoją matkę gdzieś. No cóż.
- Zaraz, i my mamy niby wziąć do siebie matkę?! - spytałam
- Ciszej.... Tak, macie ją wziąć. Jak już mówiłam, szczeniaki mają ją gdzieś i... lepiej by to pozostało między nami. - kiwnęłam głową zgadzając się.
< Soul? Sorry, że tak długo. Mamy teraz NPC na głowie :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz