Black Parade

środa, 30 stycznia 2019

Od Weryli Do... (Kogokolwiek)


-Chyba dość już tego wylegiwania się -Powiedziałam do siebie, patrząc na zegar słoneczny. Odpoczywałam w gorących źródłach, siedziałam w gorącej wodzie już kilka godzin, z prawie pustą butelką wina. Musiałam zapić jakoś smutki, które było mocno związane z nadchodzącymi wydarzeniami. Zbliżała się krwawa pełnia, okropna noc, księżyc staje się czerwony i przejmuje kontrolę nad wilkami, które bez zastanowienia mordują braci. Nie da się tego powstrzymać, nie da się walczyć. Można tylko przeczekać, fakt, zdarzały się wyjątki, gdzie wilki w transie okazywały litość, ale nic nie zmieni faktu, że większość kocha zabijać, nawet jeśli jest to członek rodziny.
„Ziemia przybrała kolor księżyca, tym razem to nie jesień, a krew niewinnych koloruje drzewa”
-Jesteś słabą poetką Weryla -Prychnęłam i popatrzyłam na swoje odbicie.
Wzięłam ostatni łyk trunku, był słaby... bo oczywiście Rachel musiała wykupić cały mocniejszy towar. Nie zmienia to faktu, że był dobry, zaczęłam żałować że nie kupiłam drugiej butelki. A może nawet lepiej? Dopiero popołudnie. Wyszłam z wody, otrzepując się.
-Sieremekera -Wypowiedziałam zaklęcie, dzięki któremu moja obecna temperatura ciała nie spadała, zamarzłabym gdybym miała schodzić cała mokra w dół, do watahy. A miałam do przejścia spory kawałek. Spaliłam drewnianą butelkę i zaczęłam wracać do domu, zbierając co chwilę jagody, które dzięki mojej magi rosły znacznie szybciej.
Koszyk miałam już pełny, będzie co do gara włożyć. Przywitałam się z niektórymi wilkami, jakie spotkałam na swojej drodze. Zaczęły mnie boleć łapy, muszę wrócić do treningów fizycznych, bo zamykanie się całymi dniami w jaskini i studiowanie magii jeszcze mnie zgubi. 
-Hmmm? -Usłyszałam krzyki i odwróciłam głowę, szczeniak od Megami i Endera? Tak, to on.
Westchnęłam, obserwując jak dzieciak się bawi. Z jednej strony cieszyłam się z ich szczęścia, a z drugiej tak bardzo zazdrościłam Rachel i Megami że mają się do kogo przytulić, szczerze porozmawiać, zasnąć i zapomnieć o wszystkim. 
-Wracaj na ziemię. -Powiedziałam do siebie, zerwałam mały słonecznik i już miałam wchodzić do mojej jaskini, ale...
-Hej? -Usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się.
-Och, Witaj... -Odpowiedziałam, nie kryjąc swojego zaskoczenia


(Srr że krótkie, ale no... Kto ma odpisać? Kto chce, tylko napisać w komentarzu by nie było nieporozumienia. Szukam męża dla Wery!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz