Pierwszy dzień. Jestem odludną wyspą, a postanowiłem dołączyć do watahy. Sam sobie się dziwię.
Bez chwili zastanowienia ruszyłem w kierunku terenów watahy, próbowałem przyzwyczaić się do okolicy, w której miałem mieszkać. Muszę przyznać, było tam całkiem ładnie: rozłożyste drzewa, piękne kwiaty, pojedyncze wilki spacerujące po okolicy. Podobało mi się. Niespodziewanie na horyzoncie zauważyłem jaskinię. Udałem się w jej kierunku i zauważyłem, że jest opuszczona.
To było idealne miejsce dla mnie. Wyukładałem swoje rzeczy, był już wieczór. Dom miałem już załatwiony, teraz postanowiłem odpocząć. Oddaliłem się od swojej jaskini, rozpaliłem małe ognisko i usiadłem na jednej ze skał tuż obok. Od mojego pyska odbijało się ciepłe światło ognia.
Nagle usłyszałem jakieś szelesty zza krzaków. Nadstawiłem uszu i czekałem, aż ten ktoś się wyłoni.
Po kilku sekundach zza roślin wyszła wadera.
<Jakaś wadera? :]>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz