- Czego chcesz? - zapytałam a ruch tylko popatrzył na mnie swoimi mlecznymi oczami.
- Po co tu przyszedłeś, kimkolwiek jesteś..... - Tym razem usłyszałam bezdźwięczny głos.
- Jestem posłańcem Tanatosa.
- Śmierci? - Duch kiwnął głową. Zaczęłam się obawiać. Jeśli posyła po Ciebie Śmierć to nie jest dobry omen
- O co chodzi? Po co Cię tu posłał?
- Ma dla Ciebie zadanie.
- Jakie?
- Tego dowiesz się niedługo... Na razie... żyj. Póki możesz.
****
Żyć, żyć. Już nawet mi się jeść nie chciało. Tanatos to Śmierć, a Śmierć to Tanatos. Jeden jego rozkaz a umierasz. To mnie zaniepokoiło. Następny nudny dzień. Pognałam do Megami bo nie chciałam wymyślać kolejnego świata. Nawet ona nie znała moich wszystkich mocy. Biegłam w jej stronę.
- Meg! - wrzasnęłam i zatrzymałam się z obrotem koło wadery... obok której stał jakiś basior. Zlustrowałam go wzrokiem a on popatrzył na mnie podnosząc brew
- Czy my się znamy? - zapytał dość dziwnym głosem. W oczach jakby pojawił mi się ogień.
- Nie. I uwierz. Nie chcesz mnie poznać.
- Chciałaś coś? - zapytała Meg patrząc na mnie tymi swoimi oczami. Czasem mnie wnerwiały
- Emmm... tak. nie będzie mnie
- Nie będzie?
- No... tak jakby. Wychodzę po za tereny. Idę... czegoś szukać.
- Niby czego? - spytał basior. Zaczęłam się zastanawiać czy go nie spalić. Popatrzyłam na niego z ogniem w oczach a tam gdzie stał moje przednie łapy śnieg się roztopił. Basior popatrzył na mnie z przerażeniem
- Co ty robisz?
- Córka Hestii, bogini domowych ognisk.
- To mit.
- Chcesz się założyć?
- A jak już to nie znam się na mitologii ale chyba Hestia nie może mieć dzieci. - Uśmiechnęłam się chytrze. Może jednak nie był takim głąbem na jakiego wyglądał?
- Owszem. Narodziłam się z ognia.
- I tak to tylko mit
- Nie.
- Możecie przestać? - spytała Meg która już chyba miała tego dość.
- Jasne. Ja lecę. - mruknęłam. Ostatni raz popatrzyłam spode łba na basiora i odleciałam. Idiotka ze mnie. CZEMU JA DO CHOLERY NIE SPYTAŁAM JAKIE MA IMIĘ!? Ale dobra. Zdarzy się inna okazja by się dowiedzieć... o ile mnie Tanatos nie uśmierci. Przez chwilę leciałam w ciszy i... w tedy przykuła moją uwagę Lilia. Grzebała coś w ziemi. Zleciałam na dół i... jak się spodziewałam nie usłyszała mnie, dlatego, jak spytałam: co robisz? - To wadera odskoczyła na bok z wrzaskiem
- Ej!
- Co?
- Gówno.
- Dobra. Nie chcesz nie mów. - Ale i tak wychyliłam głowę patrząc za waderę.
- Masz zamiar schować tam słonia?
- Niby po co?
- Bo ta dziura sie do tego nadaje. - Lilia popatrzyła na mnie z ukosa
- Dobra, mów. O co chodzi?
- Meg! - wrzasnęłam i zatrzymałam się z obrotem koło wadery... obok której stał jakiś basior. Zlustrowałam go wzrokiem a on popatrzył na mnie podnosząc brew
- Czy my się znamy? - zapytał dość dziwnym głosem. W oczach jakby pojawił mi się ogień.
- Nie. I uwierz. Nie chcesz mnie poznać.
- Chciałaś coś? - zapytała Meg patrząc na mnie tymi swoimi oczami. Czasem mnie wnerwiały
- Emmm... tak. nie będzie mnie
- Nie będzie?
- No... tak jakby. Wychodzę po za tereny. Idę... czegoś szukać.
- Niby czego? - spytał basior. Zaczęłam się zastanawiać czy go nie spalić. Popatrzyłam na niego z ogniem w oczach a tam gdzie stał moje przednie łapy śnieg się roztopił. Basior popatrzył na mnie z przerażeniem
- Co ty robisz?
- Córka Hestii, bogini domowych ognisk.
- To mit.
- Chcesz się założyć?
- A jak już to nie znam się na mitologii ale chyba Hestia nie może mieć dzieci. - Uśmiechnęłam się chytrze. Może jednak nie był takim głąbem na jakiego wyglądał?
- Owszem. Narodziłam się z ognia.
- I tak to tylko mit
- Nie.
- Możecie przestać? - spytała Meg która już chyba miała tego dość.
- Jasne. Ja lecę. - mruknęłam. Ostatni raz popatrzyłam spode łba na basiora i odleciałam. Idiotka ze mnie. CZEMU JA DO CHOLERY NIE SPYTAŁAM JAKIE MA IMIĘ!? Ale dobra. Zdarzy się inna okazja by się dowiedzieć... o ile mnie Tanatos nie uśmierci. Przez chwilę leciałam w ciszy i... w tedy przykuła moją uwagę Lilia. Grzebała coś w ziemi. Zleciałam na dół i... jak się spodziewałam nie usłyszała mnie, dlatego, jak spytałam: co robisz? - To wadera odskoczyła na bok z wrzaskiem
- Ej!
- Co?
- Gówno.
- Dobra. Nie chcesz nie mów. - Ale i tak wychyliłam głowę patrząc za waderę.
- Masz zamiar schować tam słonia?
- Niby po co?
- Bo ta dziura sie do tego nadaje. - Lilia popatrzyła na mnie z ukosa
- Dobra, mów. O co chodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz