Potrzebowałem chwili, żeby odetchnąć. Rany, bycie beztalenciem naprawdę się nie opłaca. Co jakbym wziął i umarł? Byłbym martwy na śmierć! Jak trup! Nie żyłbym!
Dopiero po jakimś czasie mogłem się przyjrzeć nowej towarzyszce, której pysk wcześniej mi się rozmazywał przez łzy w oczach. Przez chwilę naprawdę myślałem, że to będzie mój rychły koniec. Ale wilczyca zdążyła już oddalić się na pewną odległość.
Okazję na jeszcze bliższe przyjrzenie się – jak się okazało – Asterze, dała mi jej propozycja na odwiedziny. Oh, jak dobrze, wreszcie ktoś do pogadania. Nie powiem, niby jest Alon, ale jak on się odezwie, to to jest jak święto narodowe.
- W sumie, czemu nie? – uśmiechnąłem się i podbiegłem do wadery, żeby zrównać z nią krok. – Astera, co? Bardzo ładne imię! Ja jestem Achilles.
Mam nadzieję, że mój głos nie był tak drżący, jak go słyszałem we własnych uszach. Nadal byłem trochę roztrzęsiony po mojej „przygodzie”. Ba, trochę! Czułem jak wszystkie moje mięśnie nadal dygotały ze strachu i wysiłku.
Wadera była mniej więcej mojej wielkości i miała futro w przyjemnym, czekoladowym kolorze. Tym, co zwróciło moją szczególna uwagę w niej była blizna na oku i.. trzy ogony. Ale bardziej blizna. Do dziwnych cech fizycznych u innych zdążyłem się przyzwyczaić. Rzadko trafiało się na wilka, którego sierść nie była w jakiś neonowych kolorach, który nie miał rogów, tęczowych ślepi czy innych dziwności. Blizny to co innego. Blizny się nabywa w jakiś, zwykle niezbyt przyjemnych, wydarzeniach. Uznałem więc, że pytanie o nią może być nie na miejscu, szczególnie że znamy się jakieś 2 minuty.
- Jesteś nowa w watasze? Nigdy cię nie widziałem. – zagadnąłem po drodze.
Astera tylko skinęła głową.
- Jakie stanowisko zajęłaś? – ciągnąłem dalej. – Ja jestem bardem. Wiesz, drę pysk przy ogniskach, kiedy absolutnie nikt tego nie chce.
- Strażnik.
Dostaje plusa, że w ogóle odpowiedziała. Minusa za równoważnik zdania. Buu, kolejna niemowa? Cóż uczyniłem bogom, że zsyłają mi same małomówne wilki? ….. Może to moja misja? Może przeżyłem tak długo, bo mam za zadanie przywrócić im radość z życia? Parszywa robota, jeśli mnie zapytać, ale co tam. Jak już Astera zdecydowała się mnie zabrać do siebie, to będzie znosić mnie, moje niekończące się pytania i moje nieustanne paplanie tak długo, dopóki sam nie uznam, że już koniec!
Jaskinia wilczycy okazała się być całkiem niedaleko oraz tak samo skromna jak moja. Żadnych świecących kryształów czy magicznych kruków na radarze. Brązowa wadera ułożyła się wygodnie na stercie skór, które, jak mniemam, były jej posłaniem. Ja posiadziłem mój puchaty tyłek gdzieś obok.
- Więc, - ni z tego, ni z owego zaczęła Astera – cóż to za „naprawdę zabawna historia”, o której wspomniałeś wcześniej? – spytała obojętnie. Ni byłem w stanie stwierdzić czy naprawdę jej to nie obchodziło, czy ta apatia była tylko udawana.
Teraz niech się przygotuje. Mam zamiar mówić. Dużo mówić. Sama chaiała. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem:
- Oh, widzisz, wszystko zaczęło się, kiedy się urodziłem. Moi rodzice byli alfami i posiadali naprawdę fajne moce, moja matka była zmiennokształtna, a ojciec bardzo silny. Ale ja żadnych mocy nie odziedziczyłem. Kiepsko, nie? Tak czy siak, beztalencie nie mogło zostać alfą, plus wolę „tych bardziej umięśnionych”, co niekoniecznie się innym podobało, wiec uciekłem z domu! No, nie do końca uciekłem.. Wszyscy wiedzieli, że odchodzę. Ale do rzeczy! Cała historia sprowadza się do tego, że nie mam absolutnie ŻADNYCH mocy i jak debil wlazłem na stromą górę, myśląc, że to świetny pomysł i wyobraź sobie, że to wcale nie był dobry pomysł! A potem ty mnie znalazłaś. I teraz jestem tutaj z tobą. – nie jestem pewien, jakim cudem powiedziałem to wszystko na jednym wydechu. Może moja sekretną mocą są naprawdę pojemne płuca? – No! To tyle z mojej strony. A jak z tobą? Masz jakąś dramatyczną historię na przełamanie pierwszych lodów?
Przy ostatnich słowach zachichotałem. No bo wiecie, Astera ma moce związane z lodem. Jestem taki zabawny. Niech ktoś da mi nobla za bycie najlepszym komikiem tej dzielnicy.
<Astera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz