Black Parade

niedziela, 16 lipca 2017

Od Soula ,,Potwory..."

Dzień 2

 Mimo iż zazwyczaj byłem wielkim śpiochem i dosłownie mogłem spać do południa - tym razem było inaczej. Zza drewnianych drzwi dochodziły różne jęki, skrzeki i inne dziwne odgłosy. Gdy tylko udało mi się zasnąć, budziłem się pełen niepokoju i obaw o to, że za chwilę któryś z potworów wejdzie do małego mieszkanka i mnie zabije.Tak więc zdecydowałem się całą noc czuwać.
Moje domyślenia nie sprawdziły się. Żaden z upiorów nie wszedł do domu.
Ja natomiast z niego wyszedłem o świcie. Uważnie rozejrzałem się wokół trzymając sztylet tak na wszelki wypadek.
Cisza.
I to chyba najbardziej mnie przerażało...
Nie tak dawno temu Rachel przysłała mi całkiem sporo różnych rzeczy. Między innymi zapas wody, mapę, kompas i  takie tam...
Czyli może nie umrę aż tak szybko jak się spodziewałem...
Nagle zza swoich pleców usłyszałem dziwne skrzeki, krzyki i upiorne wycie. Odwróciłem się na pięcie i twarzą w twarz stanąłem z jakimś potworem. Wyglądał okropnie. Nie wiem czemu, ale od razu na myśl przyszły mi zombi. Rachel coś mówiła, że to Mieszaniec, ale nie byłem do końca pewien bo niezbyt jej wtedy słuchałem. Potwór zaczął się do mnie dobierać i najwyraźniej miał nieodpartą chęć by mnie ugryźć. Ble... Wyglądał okropnie i na pewno nie chciałem by to on zatopił zęby z moim ciele. Mimowolnie się wzdrygnąłem.
Sprawiłem by moje futro zaczęło płonąć i szybkim krokiem podbiegłem do napastnika po czym najprościej w świecie go spaliłem. Został z niego tylko proch...
Czyli czas wyruszyć w dalszą podróż. Cóż, najwyraźniej nie było mi to dane, gdyż już po chwili wokół mnie stworzył się niewielki krąg stworzony z Winegrów, które najwyraźniej zostały tu zwabione odgłosami mojej wcześniejszej walki. A trzeba przyznać, że Mieszaniec dość głośno krzyczał i wył podczas ,,spalania". Nim się obejrzałem zostałem kilka razy podrapany i dosłownie po chwili wywalony na ziemię.
Po prostu świetnie!
Miały nade mną przewagę liczebną. Ja za to nie miałem najmniejszych szans... Wtedy też przypomniałem sobie o fiolce z ogniem, którą jeszcze nie tak dawno dostałem od Rachel. Szybko otworzyłem ją zębami i rozlałem wokół płyn, który już po chwili palił się przy okazji skutecznie utrzymując dystans pomiędzy mną a stworami. Zostało mi jeszcze trochę cieczy, ale była jej zaledwie kapka na samym dnie, więc stwierdziłem, że zostawię to sobie na później.
Niedługo potem wszystkie Winegry zostały spalone tak jak ich poprzednik. Teraz musiałem tylko znaleźć odpowiednie zioła by się wyleczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz