W sumie, to nie było aż tak źle. Przecięcie na brzuchu, lekkie zadrapania, siniaki i pot.
- Nie no, całkiem dobrze. - mruknęłam, i nie wytrzymując machnęłam krótko ale szybko moimi mieczami, które od razu zajęły się Greckim ogniem, i tak oto... potwór zginął, pozostawiając po sobie żółty pył, który od razu się rozwiał. Na miejscu centaura pojawiła się szkatułka z piórem.
- Było za łatwo. - mruknęłam. Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, wszystko zaczęło się trząść, a stare kamienie spadać na głowy. ,, I po co ja to mówiłam!" Zaczęłam przeklinać siebie w duchu. Jaka ja głupia jestem. Otwór, którym weszliśmy do labiryntu się zawalił przy okazji.
- Sssst... cholera jasna! - odskoczyłam od kamienia za późno. Gdybym mnie miała skrzydeł, głaz pewnie by się o mnie tylko otarł, ale że takowe posiadam.... to już nie mogłam latać. Przez złamane skrzydło aż do mózgu potoczył się ostry ból. A kamienie.. się dalej sypały. Na szczęście kamień mi tego złamanego skrzydła nie przytrzasnął, więc mogłam odskoczyć, ale nawet takie ruchy powodowały ból.
- Trzeba się stad wynosić. - Rzekł Soul, unikając kamienia.
- To już wiem! - krzyknęłam, i nie zważając na ból pobiegłam jak najdalej od kamieni. Po paru minutach przestało się sypać, a przed nami była kupa gruzu.
- Masz pióro? - zapytałam.
- Tak. - basior wskazał na czarną rzecz, która leżała obok niego.
- To dobrze, teraz... trzeba w tym labiryncie znaleźć wyjście.
- To akurat nie problem. Wystarczy że polecisz nad tym i.... och... - teraz dopiero spostrzegł, że moje skrzydło jest nie do użytku.
- Taj, nie problem. - popatrzyłam na niego spode łba, usiadłam, i z torby wyciągnęłam maść, oraz bandaże.
- Ten " krem" uśmierzy ból, oraz przyspieszy zrost kości, jednak przed 4 dni nie będę mogła latać. - mruknęłam nakładając maść ( mojego wyrobu i receptury ) na pióra, po czym owinęłam bandażem.
- A tobie nic nie jest? - spytałam lustrując Soula wzrokiem.
- Nie, tylko kilka małych zadrapań.
- Aha, czyli na rana na boku to TEŻ jest zadrapanie?
- E, nic takiego. - - popatrzyłam na niego z kwaśną miną mówiącą ,, Ty weź nie zgrywaj takiego twardego." Podeszłam do niego i nałożyłam maść. Rana natychmiast zaczęła się oczyszczać, i goić.
- Jakim cudem, moja się tak szybko goi, a skrzydło leczy się dłużej?
- Bo to inny rodzaj rany. - mruknęłam chowając krem. - No, a teraz chodźmy, bo coś mi się zdaje, ze ten labirynt jest ogromny.
< Soul? Wybacz, że tak długo >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz