Słowa Megami przyniosły mi swego rodzaju ulgę. Z drugiej jednak strony, gdzieś tam wewnątrz poczułem lekkie przygnębienie. Było to jednak odczucie na tyle krótkie i słabo wyczuwalne, że nie byłem w stanie stwierdzić, jaka może być jego przyczyna. Poza tym nie uznałem, że nie był to dobry czas na poświęcanie temu myśli. Wraz z Megami spędziliśmy sporo czasu, chodząc to tu, to tam. W międzyczasie rozmawialiśmy też trochę o różnych rzeczach. Zarówno o tych ważnych, jak i o różnych błahostkach typu "Dlaczego tylko niektóre ptaki są jaskrawe?". Ostatecznie w ten sposób minęła nam blisko połowa dnia. Słońce już górowało w swej wędrówce po niebie. Spojrzałem w górę, a płomienna kula na chwilę oślepiła mnie swym blaskiem. Westchnąłem znużony i nagle doszła do mnie pewna myśl.
- Hej, Meg. Może chciałabyś coś zobaczyć?
- Co takiego? - Zainteresowała się wadera.
- Powiem, jak się zgodzisz. - Stwierdziłem z łobuzerskim uśmiechem.
Samica zamyśliła się na chwilę. Zapewne rozważała wszystkie za i przeciw. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy udzieliła mi twierdzącej odpowiedzi. Zamachałem radośnie ogonem i ruszyliśmy w drogę. Zaprowadziłem Megami do pewnej skały. Ot taki sobie zwykły głaz. Wysoki na około 3 metry i płaski z jednej strony zupełnie jakby go ktoś przeciął toporem.
- To już? - Zapytała, gdy usiadłem przed skałą.
Pokiwałem przytakująco głową, a samica zaczęła rozglądać się wokół.
- Mam tu coś znaleźć? Czy to może jakiś magiczny kamień?
- Nic z tych rzeczy. - Odparłem. - Po prostu chodź tu i usiądź. Musimy po prostu jeszcze chwilę poczekać.
Ta chwila trwałą jednak trochę dłużej niż którekolwiek z nas by chciało. Ametyst, która również uparła się, by iść z nami zaczynała się poważnie niecierpliwić. Megami także wyglądała już na trochę znużoną tym prawie godzinnym oczekiwaniem. Westchnąłem i spojrzałem na niebo. Chmury. Nic więc dziwnego, że tyle czekaliśmy. Wyglądało jednak na to, że za chwilę ponownie miało się przejaśnić. Na szczęście tak też się stało. W końcu światło słoneczne zaczęło padać na płaską część skały. Ta część głazu wyraźnie różniła się od reszty, ponieważ jako jedyna reagowała się promienie słońca. Kamienna ściana zaczęła mienić się wszystkimi kolorami tęczy. Mała Ametyst nie ukrywała swojego zachwytu.
- I jak, podoba się? - Zapytałem, zwracając się do Meg.
<Megami? Nie miałem lepszego pomysłu ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz