Black Parade

poniedziałek, 18 lutego 2019

Od Kaze do Weryli

Uśmiechnąłem się do siebie. Mój nowy dom był wręcz idealny. Miły i przytulny, oczywiście wymagał najpierw posprzątania, o czym świadczyła osiadła na wszystkim dość gruba warstwa kurzu, ale to nie stanowiło problemu. Potrafiłem jakoś przeżyć ten chwilowy bałagan dla przyszłego dobra. Nie czekając więc długo, zabrałem się za sprzątanie. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu wszystko lśniło czystością. Gdy skończyłem, był już właściwie środek nocy. Nic dziwnego więc, że po zaledwie kilkugodzinnej drzemce nastał poranek. Postanowiłem więc nie marnować czasu i wybrać się na wycieczkę po okolicy. W międzyczasie spostrzegłem kilka wilków, prawdopodobnie także będących członkami watahy, a także parę alfa. Moją uwagę dość szybko przykuł monumentalny budynek znajdujący się na terenach watahy. Po bliższym zapoznaniu się z budowlą okazało się, że jest to szkoła. Jakoś nieszczególnie podobała mi się wizja wpadnięcia na jakieś szczeniaki, jednak budynek nie wydawał się jakoś szczególnie zapełniony. Skorzystałem więc z tego, aby rozejrzeć się także po jego wnętrzu. Kolejne sale mijałem bez jakiegoś szczególnego zachwytu. Właściwie sam nie byłem do końca pewien, czego się spodziewałem, w końcu to szkoła. Niedługo po tym moje zainteresowanie przykuły jednak sporej wielkości, uchylone drzwi. Z ciekawością spojrzałem przez szparę i ku mojemu zachwytowi po drugiej stronie dostrzegłem regały wypełnione książkami.
- No, no. - Powiedziałem, uśmiechając się. - Ciekawe co też znajduje się na tych półkach.
Po tych słowach cichutko wślizgnąłem się do środka. W całym pomieszczeniu nie było żywej duszy, to nawet dobrze. Zacząłem przeglądać półki i znajdujące się na nich tytuły. Zdjąłem kilka z nich i odłożyłem na bok. Nikt nie powiedział, że nie mogę stąd wynieść kilku książek. A skoro nikt tak nie powiedział to chyba mi wolno. Poza tym tylko je pożyczam i zamierzam odłożyć je na swoje miejsce za kilka dni. Dumny ze swojego łupu postanowiłem więc zabrać książki i natychmiast zanieść je do domu, aby nie narażać ich na przypadkowe zniszczenie. Gdy tylko wróciłem, odniosłem wrażenie, że coś jest nie w porządku. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało się być w porządku i na swoim miejscu. Nie mogłem się jednak oprzeć wrażeniu, jakbym czuł czyjąś obecność.
- Hej! - Usłyszałem nagle krzyk przy moim prawym uchu.
Zaskoczony natychmiast puściłem książki, które z hukiem spadły na ziemię i niemal przykleiłem się do ściany. Z przerażeniem patrzyłem na młodą wilczycę. Kim jest to dziecko i co tu robi? A co jeszcze ważniejsze, kiedy sobie pójdzie? Jakby nie bardzo przejmując się moim stanem, samica zaczęła się rozglądać po wnętrzu.
- Szybko się tu urządziłeś. - Powiedziała wesoło, machając przy tym ogonem.
Nic nie odpowiedziałem. Skupiłem się jedynie na jej pilnym obserwowaniu. Wtedy z zewnątrz usłyszałem drugi, z pewnością należący do wadery, głos. Liczyłem na spokojne popołudnie przy książce a zamiast tego mam... to.
- Layla! - Zawołała wilczyca, zatrzymując się tuż przed wejściem.
Samica spojrzała na leżące na podłodze książki, a następnie na stojącego pod ścianą mnie. Szybko odwróciłem wzrok.
- Spójrz, to miejsce wygląda prawie jak nowe. - Powiedziała młodsza z samic.
- Tak, widzę. Nie miałaś przypadkiem czegoś w planach? - Zapytała szarobiała samica.
- A, faktycznie! - Zawołała wadera, nazwana wcześniej przez te drugą Layla i wybiegła.
Spojrzałem pytająco na wciąż stojącą w wejściu wilczycę.
- Wybacz za nią. Jest trochę... rozbrykana. - Powiedziała z lekkim uśmiechem wadera. - W każdym razie jestem Weryla. Chciałam się tylko przywitać i powiedzieć, że gdybyś potrzebował czasem jakiejś pomocy, zawsze możesz się do mnie zgłosić.
W odpowiedzi skinąłem jedynie głową. Samica dalej jednak stała na swoim miejscu i przypatrywała mi się wyczekująco. Zacząłem rozglądać się na boki, zastanawiając się co zrobić. Dlaczego sobie jeszcze nie poszła? Wtedy uświadomiłem sobie, że może czekać, aż się przedstawię. Unikanie większości wilków sprawiło, że zapomniałem o tak podstawowych zasadach dobrego wychowania.
- Jestem Kaze. - Powiedziałem, nadal nie ruszając się ze swojego miejsca i wbijając wzrok w ziemię.
Szczerze mówiąc, było mi trochę wstyd za swoje chyba trochę nietaktowne zachowania.

<Weryla? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz